Unia rozsmakowała się w polskiej żywności. Szczególnie tzw. stare kraje wspólnoty, czyli Niemcy, Francja, Holandia i Wielka Brytania. Rodzime produkty rolne jeszcze nigdy tak dobrze nie sprzedawały się za granicą, jak w ostatnich miesiącach. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku padnie rekord wielkości i wartości eksportu, a dodatnie saldo wyniesie blisko 1 mld euro. Przed rokiem nadwyżka była o ponad połowę mniejsza.
O tym, że polska żywność będzie miała wzięcie w Unii wiadomo było już od maja, kiedy w poszukiwaniu żywca wołowego, ale nie tylko, zjechali do nas kupcy z Niemiec. Dopiero lektura raportu przygotowanego przez Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, który wstępnie podsumowuje mijający rok w handlu produktami rolnymi, pokazuje skalę zjawiska. Wyniki są znakomite. W pierwszej połowie roku eksport żywności wzrósł o jedną czwartą. Potem dynamika nieco osłabła, ale według szacunków instytutu w całym roku wyniesie ona przeszło 15 proc. Wartość sprzedaży za granicę dojdzie tym samym do 4,6 mld euro.
Wiesław Łopaciuk z IERiGŻ nie ma wątpliwości, że to najlepszy rok od początku transformacji. - Sprzyjały nam okoliczności zewnętrzne: słaby złoty i wysokie ceny na rynkach światowych. Nasze wyroby zostały też objęte unijnym systemem dopłat do eksportu kierowanego do krajów spoza wspólnoty - mówi Wiesław Łopaciuk.
To jednak nie wszystko, gdyż znakomite wyniki to również zasługa producentów żywności. Polskie wyroby z powodzeniem konkurują na unijnym rynku, bo po pierwsze - są tanie, to duży atut, ale, co równie ważne, jakościowo nie odstają od innych produktów dostępnych w miejscowych sklepach i krajowe mleko, wędliny, sery, pieczywo, słodycze mogą być bez kompleksów stawiane na półkach obok zagranicznych odpowiedników.
- Wysyłamy za granicę coraz więcej przetworzonych produktów, ładnie opakowanych i tanich - tłumaczy Andrzej Faliński z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, zrzeszającej sieci hipermarketów w naszym kraju.
Nie wiadomo, jak duży udział w eksporcie mają międzynarodowe sieci handlowe, ale z pewnością niemały i wszystko wskazuje na to, że z czasem będzie on rósł.
- W maju gościliśmy audytorów z Wielkiej Brytanii, którzy wizytowali kilkanaście gospodarstw rolnych - sadowniczych i zajmujących się uprawą warzyw. Kontrolerzy mieli stwierdzić, czy produkowana w nich żywność spełnia wszystkie wymogi - opowiada Wojciech Sokół, rzecznik Tesco Polska. -Polscy rolnicy wypadli najlepiej wśród wszystkich krajów naszego regionu, a zastrzeżenia audytorów były na tyle nieistotne, że od przyszłego roku planujemy nawiązanie współpracy z tymi producentami.
Tesco chce sprzedawać na Wyspach Brytyjskich polskie pomidory, docelowo nawet 8 tys. ton rocznie. Dodajmy, że łączna sprzedaż tych warzyw w sklepach sieci w Wielkiej Brytanii wynosi rocznie 40 tys. ton.
Podczas gdy Brytyjczycy dopiero próbują polskiej żywności, od dawna jest ona obecna na niemieckich stołach. Niemcy są też największymi odbiorcami wyrobów z Polski - trafia do nich 23 proc. eksportu. Do dużych importerów należą poza tym: Francja, Holandia i Wielka Brytania.
W stosunku do ub.r. sprzedaż polskich produktów rolnych na unijnym rynku wzrosła aż o 80 proc. Obecnie na kraje UE przypada już ponad 70 proc. eksportu. Reszta kierowana jest na Wschód, na Bałkany, do Afryki i Stanów Zjednoczonych.
Za granicę sprzedajemy głównie produkty mleczarskie, mięso (wołowe, drób, w mniejszych ilościach wieprzowinę), wędliny, zwierzęta żywe, wyroby cukiernicze, a od drugiej połowy tego roku również zboże (do krajów spoza UE). Sprowadzamy, i to w dużych ilościach, śrutę sojową, owoce cytrusowe i ryby. Na import wydaliśmy w tym roku 3,7 mld euro, co oznacza wzrost w stosunku do 2003 r. o blisko 18 proc. Przy dochodach z eksportu rzędu 4,6 mld euro udało nam się osiągnąć nadwyżkę w wysokości 924 mln euro, czyli ponad dwa razy wyższą niż w ubr.