W poniedziałek komisarz Franz Fischler znalazł się w krzyżowym ogniu ministrów rolnictwa UE. Gorącą "debatę publiczną" na żywo transmitowała wewnętrzna telewizja Rady Ministrów UE. Debata, raz jeszcze udowodniła podział Europy na "reformatorską" Północ i konserwatywne Południe, z jednym wyjątkiem - geograficznie należącą do Północy Irlandią, stojącą po stronie Południa.
Pakiet posunięć reformujących wspólną politykę rolną "15" na korzyść rynku i konsumenta dla jednych ministrów rolnictwa okazał się zbyt radykalny i eksperymentalny, a dla drugich - choć słuszny - nieco spóźniony i zbyt kunktatorski. Wszyscy byli zgodni w jednym punkcie – nad reformą nadal będą dyskutowali.
Wypowiedzi ministrów z północy (Niemcy, Wielka Brytania, Holandia, Szwecja) cechowała troska o oszczędności w budżecie rolnym. Kraje UE z południa Europy twierdziły, że pod płaszczykiem reform kryje się chęć renacjonalizacji wspólnej polityki rolnej. To zaś - ich zdaniem - zagraża traktowanej w Unii jako świętość zasadzie solidarności.
"Zielona" niemiecka minister rolnictwa, stojąca na czele "reformatorów" pochwaliła kierunek reform podkreślając jednak, że wiele szczegółów trzeba zmienić lub usprawnić. Minister zwróciła uwagę, że nie Komisja zmienia przyszłość, ale okoliczności: rozszerzenie, negocjacje liberalizacyjne WTO, troska konsumentów o to, na co idą ,tak na pewno, ich podatki. Dodała, że "rozszerzenie Unii na Wschód jest drogim biznesem" i reforma rolnictwa musi też oznaczać oszczędności.
W podobnym duchu wypowiadały się szwedzka minister rolnictwa i brytyjska sekretarz ds. wsi i środowiska. Szwedka wezwała do stopniowego odejścia od dopłat bezpośrednich do produkcji i subsydiów eksportowych. Niemka i Brytyjka wskazały, że nie do przyjęcia jest propozycja ograniczenia pomocy dla jednego gospodarstwa do 300 tys. euro rocznie, gdyż uderzyłoby to w duże gospodarstwa w byłym NRD czy Wielkiej Brytanii, które obecnie mogą dostawać nawet do 2 mln euro rocznie.
Francuski minister rolnictwa poddał fundamentalnej krytyce reformę Fischlera zarzucając komisarzowi wyjście daleko poza reformatorski mandat ustalony na budżetowym szczycie w Berlinie w 1999 r. Francja nawet nie chce słyszeć o jakiejkolwiek reformie przed 2006 r., czyli przed końcem obecnej perspektywy finansowej. Minister ostrzegł też przed łączeniem reformy CAP z rozszerzeniem (co sugerują Niemcy). Jego zdaniem przyszli członkowie powinni mieć szansę współdecydować o reformie polityki rolnej.
Ponadto Szwecja i Hiszpania solidarnie przestrzegły przed zbytnim rozwojem unijnej biurokracji. Hiszpański minister dodał, że propozycje Komisji dotyczące redukcji cen interwencyjnych na zboża są dla Hiszpanów "nie do przyjęcia".
Franz Fischler starał się przekonać ministrów, że proponowana reforma polityki rolnej jest koniecznością ekonomiczną, polityczną i społeczną. Z uwagą będziemy przyglądali się dalszemu rozwojowi dyskusji.