Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Co nam zbudowała Unia, zanim do niej weszliśmy?

13 kwietnia 2004

Setki kilometrów nowych i zmodernizowanych dróg, setki inwestycji ekologicznych, dziesiątki parków przemysłowych - to tylko fragment bilansu kilkunastu lat działania unijnych funduszy przedakcesyjnych. Pomyślane jako wstęp, przygotowanie do funduszy strukturalnych - jak bardzo zmieniły Polskę?

Kto za dziesięć lat, jadąc gładką jak stół autostradą A4 pod Opolem, będzie pamiętał, co kryło się pod angielskimi słowami Poland-Hungary Assistance to Restructuring their Economies? Prawdopodobnie nikt.

I nic dziwnego, bo za dziesięć lat unijny program pomocy przedakcesyjnej Phare, za pieniądze którego ten fragment A4 zbudowano, już dawno będzie przyćmiony przez jeszcze większe pieniądze. Liczone w dziesiątkach miliardów euro unijne fundusze strukturalne i spójnościowe.

Póki te fundusze jeszcze nie ruszyły, jest dobry moment, żeby przypomnieć o pomocy przedakcesyjnej. To przecież pierwsze tak duże pieniądze, które Polska dostała z Unii Europejskiej. Co tak naprawdę zmieniły?

Najpierw edukacja

Fundusze przedakcesyjne narodziły się w 1990 r. Przez pierwsze lata unijna pomoc całkowicie koncentrowała się na szkoleniach i tzw. wsparciu technicznym - głównie dla samorządów. Wtedy, na początku lat 90., musiały się one uczyć dwóch rzeczy: sprawnej demokracji na szczeblu lokalnym i gospodarki rynkowej.

Dopiero od 1994 r. Unia Europejska zdecydowała się uruchomić pierwsze dotacje na bardziej konkretne projekty - inwestycje w infrastrukturę oraz wsparcie dla małych i średnich przedsiębiorstw. Pierwsze mosty, kawałki dróg itp. zostały zbudowane za pieniądze z części Phare - funduszu STRUDER.

Unijne euro skapywały ostrożnie. I nie zawsze doprowadzały do korzystnych zmian. Sprawdziła się stara jak świat zasada: dodatkowe pieniądze pomagają zwłaszcza tym, którzy wiedzą, jak je wykorzystać, i mają trochę praktyki. Dobrze widać to na przykładzie małego projektu Phare z lat 1992-93 - Programu Inicjatyw Lokalnych.

W drodze konkursu wyłonionych zostało dziewięć gmin, z których każda dostała 650 tys. euro dotacji na sfinansowanie wybranego przez siebie projektu. Osiem gmin zainwestowało unijne euro w stworzenie funduszy gwarancji pożyczkowych dla lokalnych firm. Tylko Lubawka odbudowała sobie centrum miasta. I okazuje się, że nie wyszła na tym najgorzej, bo kilka gmin, które fundusze założyło, nie mając doświadczenia, pieniądze przeputało.

Patrząc z perspektywy dekady, widać jednak, że - przy wszystkich potknięciach - pierwsze lata unijnych funduszy wiele nauczyły nasze samorządy i firmy. Im bliżej Polska była Unii, tym większe fundusze były dostępne w ramach Phare, coraz większe projekty dostawały dofinansowanie.

Dotacje bezpośrednio dla firm na masową skalę rozpoczęły się wraz z uruchomieniem programu Phare Fundusz Dotacji Inwestycyjnych. Unia zerwała z nadmierną ostrożnością i zgodziła się, by dotacje były rozdzielane przez regionalne instytucje finansujące.

Phare FDI dla setek firm okazał się manną z nieba, mimo że droga do dotacji wiodła przez gąszcz biurokracji. W 2002 r. - pierwszym roku działania - Phare FDI był dostępny na próbę w pięciu województwach. Skorzystało z niego grubo ponad 600 przedsiębiorców, którzy dostali w sumie 15,9 mln euro, czyli prawie 64 mln zł. W 2003 r. fundusz był dostępny już w całym kraju. 30 mln euro rozeszło się błyskawicznie.

Jak to było na granicy

Dokładna analiza skutków unijnej pomocy została przeprowadzona tylko w jednym unijnym programie pomocowym - Phare CBC (Cross Border Cooperation). Ten działający od 1994 r. fundusz skoncentrował się na rozwoju regionów graniczących z Niemcami.

To był pierwszy fundusz, w którym finansowane były także większe inwestycje - o wartości sięgającej wielu milionów euro. Co roku do rozdzielenie było 50 mln euro. To, co nie zostało skonsumowane w dużych projektach, trafiało, prawem kontrastu, na działalność euroregionów: wszelkiego rodzaju pomysły edukacyjne, wymianę młodzieży, polsko-niemieckie imprezy masowe itp. W sumie blisko 2 tys. różnych przedsięwzięć.

I na przykładzie tego funduszu możemy odpowiedzieć na pytanie, czy unijne dotacje mogą spowodować takie zmiany, które zauważy przeciętny Kowalski?

Otóż zauważył. Tak przynajmniej wynika z raportu przygotowanego przez centrum Euroreg przy Uniwersytecie Warszawskim. Kowalski unijne pieniądze zauważył, zwłaszcza jeśli mieszka w województwie lubuskim - gdzie trafiła niemal połowa dotacji (460,2 mln euro - po obecnym kursie, ok. 2 mld zł).

Dobra na przykład

- Ludzie mają świadomość, widzą, że Unia coś zmieniła - twierdzi szef Euroregu prof. Grzegorz Gorzelak. Sypie konkretami: - Lubię przykład gminy Dobra koło Szczecina. W 1994 r. nie było tam dosłownie, nic. Ale gdy za 1,9 mln euro unijnych pieniędzy powstała oczyszczalnia ścieków, gmina nagle zaczęła się rozwijać. Bogaci szczecinianie zaczęli budować tam domy, powstał zakład produkcyjny. Ta oczyszczalnia dosłownie otworzyła miejscowość - mówi Gorzelak.

I takich "Dobrych" jest więcej. Za unijne pieniądze powstawały nie tylko oczyszczalnie. Także ścieżki rowerowe, przejścia graniczne, stacje kolejowe, chodniki, mosty, wodociągi, a także zakłady utylizacji śmieci, takie jak np. w Sulęcinie, z którego korzysta teraz 12 okolicznych gmin.

- Duże i małe projekty finansowane z Phare CBC zdecydowanie zwiększyły świadomość mieszkańców. Przeprowadziliśmy ankietę wśród czterech tysięcy osób. Wynika z niej, że stały się bardziej proeuropejskie, pozytywnie nastawione do sąsiadów, chętne do współpracy - mówi Gorzelak.


POWIĄZANE

Od 10 lutego Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa będzie przyjmował...

Około 92,6 tys. ton żywności o wartości ponad 265 mln zł trafi w tym roku do org...

Sytuacja na unijnym rynku rolnym nadal jest krytyczna. Potrzeba środków łagodząc...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę