Polska na własne życzenie rezygnuje z części pieniędzy, które będą wypłacane z unijnej kasy. Wszystko za sprawą senackiej poprawki, którą na ostatnim posiedzeniu przyjął Sejm. Jej efektem będzie pozbawienie około 200 tysięcy rolników unijnych dopłat bezpośrednich.
Postępowanie takie dziwi, zwłaszcza że prawo europejskie nie przewiduje podobnych wymagań. Unijne minimum wynosi 0,3 ha, polskie – powyżej 1 ha.
Zgodnie z przyjętą poprawką do ustawy o płatnościach bezpośrednich do gruntów rolniczych – dopłaty będą przysługiwały producentom rolnym, jeśli łączna powierzchnia gruntów przekracza 1 hektar. Do tej powierzchni nie będą mogły być zaliczane budynki oraz obszary zakrzewione i zalesione. W praktyce oznacza to, że np. rolnik, który posiada 1,5 hektara i w tym znajduje się działka siedliskowa 60-arowa, a na pozostałym obszarze uprawy – żadnych pieniędzy nie otrzyma. Według nowych przepisów działka taka nie jest gospodarstwem rolnym.
– Po prostu zapomniano o tym, że budynek gospodarski i budynek mieszkalny rolnika też służy produkcji rolniczej – mówi Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL. Problem jednak w tym, że w rozumieniu innych przepisów – zawartych m.in. w ustawie o ubezpieczeniu społecznym rolników czy o podatku rolnym – gospodarstwo powyżej 1 hektara łącznie z działką siedliskową czy lasem traktowane jest jako gospodarstwo rolne. Zdaniem Marka Sawickiego (PSL), rolników, którzy wypadli poza margines dopłat, będzie w Polsce ok. 200 tys. Dużo takich gospodarstw znajduje się w Polsce południowej i wschodniej, zwłaszcza na Lubelszczyźnie i Podkarpaciu, gdzie rolnictwo jest rozdrobnione.
Autorzy nowych rozwiązań (jest to propozycja rządowa) tłumaczą ograniczenie w kręgu beneficjentów dopłat problemami budżetowymi oraz zbyt wysokimi kosztami administracyjnymi obsługi systemu. – Argumentacja taka dziwi, zwłaszcza że główna część środków ma pochodzić z Brukseli. Przyjmując takie rozwiązanie dobrowolnie rezygnujemy z części środków, które zagwarantowała nam Unia Europejska – mówi członek sejmowej Komisji Rolnictwa.
Zaskakujące jest też to, że dokonując zmian nie ograniczono jednocześnie dopłat dla gospodarstw, których powierzchnia przekracza 300 hektarów, mimo że w ustawie o ustroju rolnym znajdują się przepisy przeciwdziałające tworzeniu takich gospodarstw. – W ten sposób multimilionerzy, którzy funkcjonują w rolnictwie, posiadający np. po 10 tys. hektarów gruntów, będą co roku „zgarniać” ok. 5 mln zł. Tymczasem najmniejsze gospodarstwa nie dostaną ani złotówki – dodaje M. Sawicki.