Po fiasku szczytu UE w Brukseli nie milkną komentarze na temat spornych kwestii. Brytyjczycy krytykują francuską wizję wysokich dopłat do rolnictwa. Niemcy mają trzecią możliwość.
Niemiecka minister rolnictwa i ochrony konsumenta Renate Kuenast uważa, że udział wydatków na rolnictwo w całym budżecie Unii Europejskiej może ulec w przyszłości ograniczeniu z obecnych 43 proc. do 30 proc. lub nawet poniżej tego poziomu.
W wywiadzie dla dzisiejszego dziennika "Handelsblatt" Kuenast podkreśliła, że aby to osiągnąć, należy ściśle przestrzegać obowiązujących kryteriów przyznawania pomocy. Środki finansowe z budżetu UE powinny być przeznaczane na wspieranie produkcji żywności wysokiej jakości, ochronę przyrody, zachowanie różnorodności gatunków, tworzenie miejsc pracy i ochronę klimatu. Konieczne jest zwrócenie większej uwagi na to, by pieniądze otrzymywały tylko te osoby, które rzeczywiście wykonały pracę.
Kuenast zastrzegła, że nie zgadza się z propozycjami premiera Wielkiej Brytanii Tony'ego Blaira. - Nie chcę Europy, w której ceny i import podlegają walce konkurencyjnej bez żadnych zahamowań. Pragnę raczej Europy, która dysponuje własnymi produktami wysokiej jakości - wyjaśniła niemiecka minister rolnictwa.
Kuenast dodała, że nie jest zadowolona z wypracowanego trzy lata temu kompromisu w sprawie budżetu rolnego na lata 2007-2013. - Z całego serca popieram tylko drugi filar unijnej polityki rolnej, który służy rozwojowi terenów wiejskich i uwzględnia aspekty socjalne i ekologiczne - wyjaśniła.
Zdaniem minister, Blair poparł w 2002 roku uzgodnienia w sprawie budżetu rolnego, ponieważ chciał zapewnić brytyjskim rolnikom rynki zbytu w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. - Byłoby lepiej, gdyby Blair poruszył już wtedy temat dopłat dla rolników - powiedziała Kuenast.