- W dyskusjach o unijnej konstytucji może zostać użyty argument finansowy - ostrzegł premier Belgii. Tymczasem minister Włodzimierz Cimoszewicz uznał jako nierzetelne przypisywanie Polsce współodpowiedzialności za brak porozumienia w Brukseli.
Dyskusja o budżecie UE na lata 2007- 2013 miałaby przekonać kraje takie jak
Polska i Hiszpania do nie wetowania projektu konstytucji. Prace nad projektem
konstytucji europejskiej rozpoczną się najprawdopodobniej już w styczniu 2004
roku.
Musimy dalej rozmawiać - tak fiasko szczytu w Brukseli komentują
przywódcy państw Unii, a także krajów przystępujących do Wspólnoty. Ale
jednocześnie wskazują Polskę i Hiszpanię, które za głośno mówiły w Brukseli
„nie”.
Minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz uznał za
nierzetelne i nie fair przypisywanie Polsce „jakiejś szczególnej części
współodpowiedzialności za to, że w Brukseli nie osiągnęliśmy sukcesu, którego
wszyscy chcieliśmy i chcemy”.
Polska i Hiszpania mają najwięcej do
stracenia. Premier Belgii Guy Verhofstadt przypomniał w poniedziałek, że już w
2004 roku Unia rozpocznie rozmowy nad nowym budżetem. I właśnie budżet miałby
przekonać Polskę i Hiszpanię do większej elastyczności w sprawie konstytucji
UE.
Kurek z pieniędzmi chcieliby też przykręcić Niemcy. Polscy
negocjatorzy zapewniają jednak, że Niemcom najbardziej zależy na porozumieniu. -
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że wnioski, jakie będziemy wspólnie
wyciągali, będą dokładnie odwrotne, tzn. nie więcej niechęci, tylko więcej
nowych, wspólnych inicjatyw na rzecz zacieśnienia, wzmacniania współpracy
polsko-niemieckiej - powiedział szef MSZ Włodzimierz
Cimoszewicz.