190 tysięcy przypadków i miliony wybitych sztuk bydła. Unia może odetchnąć z ulgą, bo po 14 latach w końcu uporała się z chorobą szalonych krów. Komisja Europejska chce złagodzenie przepisów dotyczących walki z tak zwanym BSE i przywrócenia możliwości karmienia zwierząt paszami zwierzęcymi, choć z pewnymi zastrzeżeniami.
Wszystko zaczęło się w 1986 roku, kiedy to wykryto pierwszy przypadek BSE. Potem liczba zachorowań rosła lawinowo, a epicentrum epidemii było w Wielkiej Brytanii. Pod naciskami krajów członkowskich- w szczególności Francji- w 1996 roku wprowadzono zakaz eksportu bydła i wołowiny z Wysp. Wówczas dowodzono, że choroba szalonych krów prowadzi do ludzkiej odmiany, czyli Creutzfeldta Jakoba, a wywołuje ją zjedzenie zakażonego mięsa. Na lata wołowina zniknęła z menu wielu europejskich domów, a straty hodowców- zwłaszcza tych brytyjskich były niebotyczne. Od kilku lat liczba zachorowań bydła systematycznie spada. W zeszłym roku było to niespełna 70 przypadków, z czego większość dotyczyła starych krów, które mogły zarazić się lata temu. Nadal jednak obowiązują przepisy, które nakazują wybicie całego stada, jeśli tylko jedna krowa jest zakażona. Teraz ma się to zmienić. Jeśli BSE zostanie stwierdzone u jednej sztuki, reszta ocaleje i może być sprzedana na cele konsumpcyjne, oczywiście przechodząc wcześniej odpowiednie testy. Urzędnicy chcą także rozluźnić zasady obowiązujące na rynku pasz. Karmy z dodatkiem białek zwierzęcych mogłyby wrócić do sprzedaży, pod dwoma warunkami. Pierwszy- krowy nadal nie mogą otrzymywać mączek zwierzęcych, z kolei świnie i drób mogą być karmione tego typu paszami, ale nie pochodzącymi od tego samego gatunku.
------------------
Bruce McLeish, jak wielu innych hodowców owiec, jest zakładnikiem cen, które wyznacza sytuacja na światowym rynku wełny. Jego farma leży niedaleko Warwic w południowym Queensland w Australii. Jednak od kilku sezonów to nie popyt na wełnę spędza mu sen z powiek, a dzikie psy, które przetrzebiają stada owiec w całej okolicy. Farmerzy są bezradni, tracą zwierzęta i pieniądze. McLeish w kilka miesięcy stracił 400 sztuk, jego kolega Jonathan Carson aż 900 w ciągu półtora roku. Starty wycenił na 70 tysięcy australijskich dolarów. Według ekspertów cała branża z powodu ataków dzikich psów straciła ponad 60 milionów! Dlatego zdesperowani hodowcy szukają sposobów na walkę z brutalnymi drapieżnikami. Korzystając z doświadczeń Kanadyjczyków, którzy musza chronić zwierzęta przed kojotami, sprowadzili na farmy…osły. Rezultaty przeszły najśmielsze oczekiwania.
Bruce McLeish- hodowca owiec Osły żyją w stadzie z owcami. Są jednak bardzo czujne i jak tylko wyczują dzikie psy podnoszą alarm. Ich charakterystyczne nawoływanie jest bardzo głośne, są do tego agresywne i bardzo szybkie. Próbują ugryźć napastnika i go przeganiają. To działa.
Osły są skuteczniejsze niż psy- twierdza hodowcy. Choć nie rozwiążą całkowicie problemu, to są bardzo pomocne w odpieraniu ataków.
----------------
Z dalekiej Australii przenosimy się do stolicy Unii Europejskiej. Tam odbyły się niecodzienne targi rolnicze na świeżym powietrzu. Imprezę pod hasłem Smaki Życia zorganizował burmistrz Brukseli a otworzył komisarz do spraw rolnictwa Dacian Ciolo?. Na stoiskach stoły uginały się od specjałów ze wszystkich krajów członkowskich. Od degustacji hiszpańskiej oliwy z oliwek po występu portugalskich zespołów ludowych. Targi trwają tylko do dzisiejszego wieczora, a ich zwieńczeniem będzie oficjalne przyznanie nagród w konkursie na europejskie logo ekologicznej żywności, które obowiązuje już od początku lipca.
8156539
1