Dziś, 28 kwietnia we Freiburgu w Niemczech odbywa się międzynarodowa konferencja poświęcona pozyskiwaniu energii ze źródeł geotermalnych. Dlaczego w Niemczech a nie w Polsce, gdzie źródła geotermalne są największe w Europie odbywa się wspomniana konferencja? Bo zarówno władze niemieckie, jak i eksperci przynaja, ze źródła geotermalne to wielka szansa na doskonała dywersyfikację pozyskiwania energii.
Niemieckie władze od kilku lat wspierają finansowo liczne geotermalne projekty zarówno wiercenia płytkie (do 400 metrów), jak i głbokie (do 3500 metrów). Dzięki temu u naszych zachodnich sąsiadów powstały już trzy elektrownie geotermalne produkujace prąd i wiele mniejszych zakładów produkujących ciepło.
Rząd niemiecki chce do 2020 roku aż 280 megawatów energii w postaci prądu i 17 tys. gigawatogodzin energii cieplnej.Kto wspiera badania geotermalne? Między innymi federalne ministerstwo ochrony środowiska (w latach 2004-2007 przeznaczyło 45 mln euro) i ministerstwo gospodarki.
Jak jest u nas? Mamy już kilka geotermii (m.in. w Bańskiej Niżnej, Mszczonowie, Pyrzycach) ale żadnej elektrowni. Polski rząd woli "atom". Tymczasem w niedzielę, 26 kwietnia w Warszawie "śmierć" spacerowała wczoraj po placu Zamkowym. Przy żółtej beczce z odpadami radioaktywnymi wymachiwała kosą. Tak w 23. rocznicę awarii i wybuchu w elektrowni atomowej w Czarnobylu młodzi ludzie z Inicjatywy Antynuklearnej ubrani w maski gazowe rozdając ulotki i głośno nawołując protestowali przeciwko budowie elektrowni atomowej w Polsce. Pod kolumną Zygmunta ustawili transparent: "Radioaktywny wiatr rozwieje wątpliwości". Popierali ich także starsi uczestnicy happeningu twierdząc, tak jak np. prof. Mirosław Dakowski, były pracownik Instytutu Badań Jądrowych w Świerku, że nie ma czegoś takiego jak bezpieczny atom. Z kolei Jarema Dubiel, który kiedyś organizował protesty przeciwko budowie elektrowni jądrowej w Żarnowcu przekonywał, iż tania energia jądrowa to mit. - Polski nie stać na taką inwestycję - uzasadniał aktywista, nawiązując do słów Donalda Tuska z 9 listopada 2008 r. Premier zapowiedział wtedy budowę co najmniej dwóch elektrowni atomowych w północno-wschodniej Polsce.