Ptak_Waw_CTR_2024

Atak oliwy z Ameryki

29 grudnia 2004

Chile i Argentyna, dwa państwa, które w ostatnich latach podbiły światowe rynki swymi winami, szykują kolejny hit eksportowy - oliwę.

Tamtejsi plantatorzy od kilku lat masowo sadzą drzewa oliwne i ściągają do siebie, głównie z Włoch i Hiszpanii, najlepszych specjalistów od ich uprawy i tłoczenia oliwy.

W Chile oliwne gaje zajmują już ponad 4000 hektarów i lokalni plantatorzy zapewniają, że każdego roku przybywać ich będzie co najmniej tysiąc. - Myślę, że docelowo nasz kraj może spokojnie myśleć o co najmniej 60 tys. hektarów oliwnych plantacji - zapewnia "Gazetę" Ernesto Dattari, szef chilijskiego Stowarzyszenia Producentów Oliwy (ANPAO). Jego zdaniem europejscy plantatorzy nie powinni być zdziwieni tym, że już wkrótce będą musieli zmierzyć się z południowoamerykańską konkurencją.

- To kwestia logiki. Produkcja oliwy zawsze towarzyszyła produkcji wina. Tam, gdzie klimat i rodzaj gleby sprzyja uprawianiu winorośli, tam też zazwyczaj panują idealne warunki do hodowli drzew oliwnych - tłumaczy Dattari. I ma rację - w tym roku najzdrowsze i najtrudniejsze do wyprodukowania tłoczone na zimno oliwy z Chile zdobyły nagrody i wyróżnienia na niemal wszystkich liczących się europejskich targach i konkursach oliwnych.

- Nigdy nie zrównamy się z Europą w ilości produkowanej oliwy, bo w takiej Hiszpanii oliwne plantacje zajmują ponad milion hektarów. Dlatego nie nastawiamy się na masową produkcję, lecz stawiamy na jakość. Naszym poważnym atutem jest także cena - koszt produkcji oliwy w Chile jest od 30 do 50 proc. niższy niż w krajach Unii Europejskiej - przekonuje Antonio Gamiz, jeden z dyrektorów Terramater, największego chilijskiego producenta oliwy.

Południowoamerykańscy producenci poza niskimi kosztami mają w swych rękach jeszcze kilka niezaprzeczalnych atutów - największym z nich jest bez wątpienia brak naturalnych szkodników, które zagrażałyby gajom. Tzw. muszka oliwna, która jest zmorą europejskich plantatorów, na amerykańskim kontynencie po prostu nie istnieje. Znacznie ułatwia to Argentyńczykom i Chilijczykom produkcję oliwy "bio", bez użycia żadnych chemicznych środków ochrony roślin.

Sprzyja im także kalendarz. Tłoczona na zimno oliwa źle znosi magazynowanie i szybko traci walory smakowe. Znawcy twierdzą, że taką oliwę najlepiej spożyć nie później niż sześć miesięcy od daty produkcji. W Europie i w Stanach najwięcej oliwy konsumuje się wraz z sałatkami i specjalnościami kuchni śródziemnomorskiej podczas upalnych letnich miesięcy.

Wtedy zaś wybitny smak wyprodukowanej jesienią poprzedniego roku europejskiej oliwy bywa już tylko wspomnieniem. Tymczasem w leżących na południu równika Chile i Argentynie jesień i związany z nią okres produkcji oliwy przypada na kwiecień i maj. Oznacza to, że tutejsi producenci mogą europejskim i amerykańskim letnikom zaproponować produkt o niespotykanej dotąd świeżości.

W USA i Europie dietetycy coraz częściej zachęcają do spożywania tłoczonej na zimno oliwy, wychwalając jej zbawienne dla zdrowia działanie. W samych tylko krajach Unii wartość sprzedaży takiej oliwy wzrosła w ciągu ostatnich pięciu lat dziesięciokrotnie. Chilijczycy i Argentyńczycy są więc przekonani, że już wkrótce ich oliwa będzie na europejskich stołach czymś równie normalnym jak eksportowane przez nich wino.


POWIĄZANE

Od 10 lutego Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa będzie przyjmował...

Około 92,6 tys. ton żywności o wartości ponad 265 mln zł trafi w tym roku do org...

Sytuacja na unijnym rynku rolnym nadal jest krytyczna. Potrzeba środków łagodząc...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę