W Polsce działa 614 banków spółdzielczych, z których usług korzysta około 10 mln osób. Jednak w przededniu integracji z Unią, stawiane są coraz większe wymogi. Bankowcy wprawdzie sobie radzą, ale czy nie są zagrożeni klienci, których większość stanowią rolnicy?
Unia nie wierzy w wartość naszych banków spółdzielczych. Z jej prawa wynika, że każdy kredytobiorca jest postrzegany prawie jak osoba, która nie zamierza spłacać kredytu. Dlatego umowa bazylejska kapitałowa utrudnia życie i bankowcom i kredytobiorcom w Polsce. Ale żeby być w Unii, będziemy musieli jej przestrzegać.
Jak twierdzi Eugeniusz Laszkiewicz z Krajowego Związku Banków Spółdzielczych to, że bank musi żądać od klienta podwójnego zabezpieczenia powoduje bezpośrednie utrudnienia: z jednej strony wydłuża procedurę, z drugiej może obcinać dostęp do kredytu.
Z tym coś zrobić trzeba, bo traci gospodarka. Ale banki spółdzielcze chcą mniejszego ryzyka. Bankowcy uważają, że Agencja Restrukturyzacji powinna płacić prowizję za rolnika, który korzysta z kredytu pomostowego – na przykład kredytu Sapard. Na innych kredytach też chcą zarabiać więcej. Wiadomo, że powstanie Fundusz Poręczeń Kapitałowych, który umożliwi zaciąganie kredytów tym rolnikom, którzy nie mają wystarczającego zabezpieczenia. Przedsiębiorca musi posiadać minimum 30 proc. zabezpieczenia kredytu.
Oczywiście projekt musi być po prostu dobry. Fundusz Poręczeń ma powstać w przyszłym roku. Mogą wchodzić do niego nie tylko banki spółdzielcze. Składka będzie wynosiła od 500 zł do 7 tys. zł i stanowić będzie 1/100 sumy bilansowej banku przystępującego do funduszu.