Jest możliwe, że już wkrótce przez wiele zakładów przetwórstwa rolno-spożywczego przejdzie fala bankructw spowodowana wirusem opcji walutowych – szczególnego sposobu wyciągania pieniędzy z firm, które wpadły w pułapkę sprytnie zastawioną przez międzynarodowe instytucje finansowe i dalej przez banki-córki dużych banków zagranicznych działających w naszym kraju. Jeśli tak się stanie nader ostrożnie powinni zachowywać się rolnicy – dostawcy przykładowo żywca – dla zakładów mięsnych – mleka – dla zakładów mleczarskich, czy przetwórni owocowo-warzywnych – eksporterów wyrobów na rynki wschodnie i zachodnie. Opracowanie na temat „wirusa” wywołującego kryzys finansowy w Polsce na podstawie przeprowadzonych badań przedstawił w ostatnich dniach dr Mariusz Andrzejewski z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
Badania zespół naukowców z katedry rachunkowości finansowej UE w Krakowie i katedry finansów Akademii Ekonomicznej w Katowicach prowadzone były na przełomie 2008 i 2009 roku. Głównym celem badań było rozpoznanie struktury instrumentów pochodnych, które potocznie określane są jako opcje walutowe i stwierdzenie, czy ich budowa była zgodna z zasadami ekonomii. Wirusy, czyli tak zwane asymetryczne, złożone instrumenty pochodne były oferowane eksporterom jako „zerokosztowe” zabezpieczenia przed ryzykiem kursowym. I działo się to w czasie, gdy złotówka wciąż się umacniała w stosunku do takich walut jak np. euro czy dolar.
Przedsiębiorstwa chciały się zabezpieczać przed dalszym spadkiem wartości dolara i euro na naszym rynku walutowym tak jak swego czasu LOT chciał dobrze ale troszkę przesadził z zabezpieczeniem się kontraktami na cenę ropy. Nasz narodowy przewoźnik lotniczy, w lipcu ubiegłego roku podpisał kontrakty paliwowe, zobowiązujące go do zakupu paliwa po 140 dol. za baryłkę. W czasach, gdy ropa jeszcze miesiąc temu kosztowała niewiele ponad 40 dol. a obecnie około 60 dolarów LOT musi płacić dwukrotnie więcej. W grudniu zarząd lotniczej spółki oszacował straty wynikające z tych umów na 280 mln zł.
Od marca 2006 roku do sierpnia 2008 roku polscy eksporterzy, wśród nich wielu z branży przetwórstwa rolno-spożywczego borykali się z trudnościami wynikającymi z umacniania się złotówki wobec euro i dolara. Jedną z form zabezpieczania się przed dalszą aprecjacją (wzmacnianiem) złotówki było skorzystanie z tak zwanych opcji walutowych określanych mianem CALL i PUT. Możliwość zawarcia umowy typu CALL (po angielsku – dzwonić) polega na tym, że np. duża mleczarnia, rzeźnia lub gorzelnia (wystawca opcji) umawia się z bankiem (nabywcą opcji), że za odpowiednią opłatą będzie mogła sprzedać 400 tys. euro lub 400 tys. dolarów np. za 4 miesiące lub rok bankowi euro lub dolary po z góry zagwarantowanym kursie, np. 4,6 zł za euro lub 3,30 za dolara. Jeśli kurs euro wzrośnie do 5,5 zł a dolar do 4,5 zł – to mleczarnia, rzeźnia lub gorzelnia musi sprzedać bankowi wymienione wyżej sumy euro lub dolarów po umówionym kursie w wyznaczonym w umowie terminie lub zapłacić różnice kursowa plus opłatę dodatkowa z tytułu zawartej umowy.
Operacja PUT (po angielsku kłaść, odkładać, zapisywać) polega na tym, że mleczarnia, rzeźnia lub gorzelnia (nabywca opcji) umawia się z bankiem wystawca opcji), że sprzeda za 4 miesiące lub za rok bankowi (wystawcy opcji) po z góry wyznaczonym kursie euro lub dolary uzyskane ze sprzedaży towarów wysłanych do nabywców zagranicznych, chyba, ze kurs euro lub dolarów będzie wyższy od wyznaczonego w umowie – wówczas nabywca opcji – mleczarnia, rzeźnia lub gorzelnia odstąpią od umowy i same sprzedadzą euro lub dolary na rynku walutowym.
AZIP (asymetryczny złożony instrument pochodny )polega na tym, że banki w zawartych umowach ogólnych (ramowych) z mleczarniami, rzeźniami lub gorzelniami namawiały je (wyznaczone przez kierownictwa osoby współpracujące z obu stron) do potwierdzania umów kombinowanych typu dwa w jednym, czyli np. możliwości zabezpieczenia się przed ryzykiem kursowym (np. wzmocnienia się złotówki) typu CALL i PUT, przy czym operacja typu CALL zawsze była dwukrotnie wyższa (odpowiednio jak np. 200 tys. euro na PUT i 400 tys. euro na CALL). Chodziło o to, by zarabiał zawsze i to dwukrotnie więcej bank w przypadku, gdy wartość złotówki maleje. AZIP nie wymyśliły banki działające w Polsce lecz ich mocodawcy – spółki matki – a więc duże banki zagraniczne.
Co oznacza w skali kraju zawarcie umów ogólnych z bankami i podpisywanie – potwierdzanie np. przez fax przez wyznaczonych pracowników działów finansowo-księgowych w dużych firmach przetwórstwa rolno-spożywczego umów typu AZIP – że wraz ze spadkiem wartości złotówki firmy te w wyznaczonych terminach muszą płacić bankom wielomilionowe rachunki z tytułu różnic kursowych (miedzy zawartą wartością euro lub dolara w umowie sprzedaży bankom waluty i obecnym kursem).
Z badań krakowskich i katowickich ekonomistów wynika wirusem AZIP zakażonych może być 1000 polskich firm. Już dziś AZIP spowodował 2 mld zł strat w PKN Orlen. Będziemy więc już wkrótce płacić o 10 gr więcej za litr paliwa, bo orlenowski koncern musi przecież jakoś straty sobie odbić. Jeśli w umowy AZIP uwikłanych jest np. 100 firm sektora przetwórstwa rolno-spożywczego to to oznacza, że z tych przedsiębiorstw i naszego systemu bankowego wypłynie do zagranicznych banków-matek około np. 4 mld zł. I te transakcje tak jak w całej gospodarce – szacowane na 40 mld zł mogą być przyczyną kryzysu finansowego w Polsce teraz i w roku przyszłym.
Obecnie wszystkie firmy zarażone wirusem zmuszane są do przelewania dużych kwot gotówki do banków, a te dalej transferują te kwoty do międzynarodowych instytucji finansowych, w których – zdaniem dr. Mariusza Andrzejewskiego - należy doszukiwać się pierwotnych źródeł tego mechanizmu. Firmy te, mimo ogólnie dobrej koniunktury i perspektyw rozwoju mogą być zmuszane do ogłaszania upadłości. Powodować to będzie a w niektórych przypadkach już powoduje znaczne ograniczenie wpływów podatkowych (CIT i PIT) jak również wpłat składek ZUS wraz z masowymi zwolnieniami pracowników w licznych przedsiębiorstwach.
8224534
1