Kontrole mają być krótsze, rejestrowanie firmy – łatwiejsze, a lista koncesji – ograniczona do minimum.
Ustawa zastąpi prawo działalności gospodarczej. Tytuł sugeruje intencje rządu – rzeczywiście zmniejszono ilość koncesji i pozwoleń na rozmaite rodzaje działalności. Ustawa ma położyć kres "nieuzasadnionemu reglamentowaniu działalności gospodarczej" – czytamy w uzasadnieniu. Mają pozostać tylko zwolnienia wymagane przez prawo unijne.
Rządowi bardzo zależy też na ułatwieniu rejestracji firm. Obecnie przedsiębiorcy prowadzący tzw. jednoosobową działalność gospodarczą rejestrują się w gminie. I tak ma pozostać. Oznacza to definitywną rezygnację z planów zgrupowania wszystkich firm w Krajowym Rejestrze Sądowym. Tam nadal będą się rejestrować tylko spółki prawa handlowego (bez spółek cywilnych). Zamiast tego powstanie Centralna Ewidencja Działalności Gospodarczej. Oznacza to, że dane o przedsiębiorcach będą gromadzone w systemie centralnym, a przekazywane drogą informatyczną. Usprawni to szybkość dokonywania wpisów w ewidencji oraz umożliwi uzyskiwanie danych o przedsiębiorcach w każdej z gmin, a nie jak dotychczas jedynie w gminie miejsca zamieszkania przedsiębiorcy – piszą autorzy uzasadnienia.
System ma być zintegrowany w KRS. Jeśli znajdą się nań pieniądze, to szykuje się kolejna duża gratka dla koncernów informatycznych. Na budowę systemu rząd dał sobie trzy lata.
Ale najbardziej uraduje firmy inna zmiana. Dotychczas, aby założyć własną firmę, trzeba było kolędować po różnych instytucjach – urzędzie gminy, urzędzie skarbowym, oddziale ZUS, urzędzie statystycznym. To sprawiało, że średni czas zakładania firmy wydłużał się do kilku tygodni, a ludzie tracili czas na zapełnianie druczków tymi samymi danymi. Teraz ma się to zmienić. Przedsiębiorca będzie składał jeden wniosek – w sądzie lub gminie. I to one będą musiały zawiadomić pozostałe organy o tym, że w ich rejestrze pojawiła się kolejna firma.
To nie wszystko. Firmy skarżyły się często, że padały ofiarami kilku kontroli jednocześnie. Teraz firmę prześwietlać będzie mógł tylko jeden urząd. I będzie na to miało znacznie mniej czasu niż dotychczas – w dużej firmie kontrola musi się skończyć wciągu ośmiu tygodni, w małej już po czterech.
Każda firma będzie mogła wystąpić do urzędu o interpretację przepisów jej dotyczących. Jeśli się do nich zastosuje, a później interpretacja się zmieni, urzędnicy nie będą mogli ukarać przedsiębiorcy. To postulat powtarzany od wielu lat, ale rozwiązanie przyjęte w projekcie jest bardzo enigmatyczne. Nie wiadomo przede wszystkim, jak te przepisy będą się miały do ordynacji podatkowej.