Producenci wódek żądają obniżenia akcyzy na wyroby spirytusowe, aż o 1/3. Ich zdaniem dzięki takiemu posunięciu minister finansów zapewniłby sobie większe wpływy do budżetu i podreperował kondycję Polmosów. Jednak temu pomysłowi zdecydowanie sprzeciwiają się organizacje walczące z alkoholizmem, które twierdzą, że jego realizacja skończyłaby się katastrofą społeczną.
W cenie jednej pół litrowej butelki czystej wódki podatek akcyzowy to prawie 9 zł. Dwa lata temu akcyza na alkohole była jeszcze większa. Jednak dzięki naciskom branży spirytusowej ministerstwo finansów obniżyło ją o 30%. Wódki potaniały o 1/4, czyli o kilka złotych na butelce, a ich sprzedaż wzrosła, aż o 25%. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Przed obniżką akcyzy przeciętny Polak wypijał niecałe 7 litrów 100% alkoholu. Po obniżce spożycie wzrosło o około pół litra. Trudno się więc dziwić, że branża spirytusowa dobrze wspomina decyzję sprzed 2 lat.
Rzeczywiście mimo obniżki podatku akcyzowego budżet państwa nie tylko nie stracił, ale nawet zarobił. Zdaniem Polmosów po obniżce cen wódek Polacy przestali kupować alkohole z nielegalnych źródeł i dlatego ich sprzedaż wzrosła. Skorzystali na tym producenci i budżet państwa. Dlatego na pytanie czy kolejnej obniżka akcyzy jest potrzebna producenci wódek odpowiadają jednoznacznie.
Pomysłom obniżki cen wódek zdecydowanie sprzeciwia się Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. "Nieprawdziwy jest argument mówiący, że obniżanie akcyzy przyczynia się do tego, że Polacy zaczną kupować legalny alkohol. Oni już go dzisiaj kupują, a tego alkoholu będą kupować znacznie więcej niż w tej chwili" - mówi Bogusław Prajsner z PARP.
Agencja dysponuje badaniami, z których wynika, że w ostatnich latach alkohol w szarej strefie kupowało zaledwie 5% Polaków, a obniżka akcyzy nic tu nie zmieniła. Agencja potwierdza za to, że obniżka akcyzy na alkohole sprzed dwóch lat spowodowała wzrost ich spożycia, bo wódki stały się cenowo bardziej konkurencyjne w stosunku na przykład do piwa.