Dość obco brzmiące słowo „modulacja” oznacza w kontekście Wspólnej Polityki Rolnej zabieranie kilku procent dopłat bezpośrednich wielkoobszarowym gospodarstwom, które otrzymują ponad 5 tys. euro dopłat rocznie, i przekazywanie w ten sposób uzyskanych kwot do PROW, czyli na wspieranie przede wszystkim małych i średnich gospodarstw oraz na rozwój obszarów wiejskich. Modulacja jest jednym z elementów tzw. reformy luksemburskiej WPR z 2003 r.
Warto podkreślić, że aż 80% środków uzyskiwanych z modulacji pozostaje w dyspozycji państwa członkowskiego, czyli na cele, które państwo członkowskie uzna za ważne dla rozwoju rolnictwa i obszarów wiejskich. Polski minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie zdecydował się jednak na skorzystanie z prawa do modulacji pomimo, że operacja taka objęłaby zaledwie mniej niż 1% ogólnej liczby gospodarstw, oczywiście tych najbogatszych. Dotyczyłoby to zaledwie 13 tys. gospodarstw. Operacja modulacji dałaby natomiast dodatkowe istotne zasilenie Programu Operacyjnego Rozwoju Obszarów Wiejskich na najpilniejsze sprawy polskiego rolnictwa i wsi.
Natomiast Irlandia, podawana często jako przykład kraju o mądrej, przemyślanej polityce wobec rolnictwa, już od pierwszego roku obowiązywania modulacji (od 2006 r.) zdecydowała się przeznaczyć całą ich pulę na wsparcie farm gospodarujących na obszarach o niekorzystnych warunkach (tzw. ONW). Z kolei w kolejnych latach pieniądze z modulacji mają być wykorzystywane zgodnie z priorytetami irlandzkiego programu rozwoju obszarów wiejskich. Warto zwrócić uwagę, że problem niedorozwoju obszarów wiejskich w Irlandii jest obecnie znacznie mniejszy, niż w Polsce.
Minister Marek Sawicki broni się, że poparłby modulację, gdyby starzy członkowie Unii Europejskiej zgodzili się część swoich pieniędzy przeznaczyć na nowe kraje członkowskie. Wydaje się jednak, że ten niezbyt mocny argument ministra to zakamuflowana ochrona statusu najbogatszych wielkoobszarowych gospodarstw rolnych kosztem najbardziej potrzebujących wsparcia gospodarstw w Polsce.