Ekonomiści analizują dane, które napłynęły z gospodarki przez ostatni miesiąc - sprzeczne lub niejednoznaczne - i starają się postawić na miejscu członków RPP.
Analitycy mają zatem twardy orzech do zgryzienia. - Miesiąc temu wiadomo było, że Rada stopy podniesie. Pytanie było tylko: o ile. Teraz nie brakuje argumentów uzasadniających podwyżkę ani odłożenie tej decyzji na później - mówi Katarzyna Zajdel-Kurowska, ekonomistka Banku Handlowego.
O tym, że kolejna podwyżka musi nastąpić, wiadomo już od ostatniego posiedzenia RPP. Prezes NBP Leszek Balcerowicz mówił wówczas - Analizując przypadki innych banków centralnych , które doprowadziły inflację do niskich poziomów, a następnie stanęły w obliczu zagrożenia inflacyjnego, nie znaleźliśmy żadnego przypadku, gdy reakcja tego banku ograniczała się do jednego ruchu stóp [podwyżka w czerwcu była pierwszą od czterech lat - red.].
Zdaniem części ekonomistów czerwcowy wzrost inflacji, który przekroczył oczekiwania rynku (z 3,4 do 4,4 proc.) i wybił wskaźnik cen poza przyjęty przez Radę zakres wahań, wcale nie musi być argumentem za natychmiastową podwyżką. - Ten wzrost wcale nie wynika z czynników popytowych. To Rada weźmie pod uwagę, jeśli nie będzie chciała działać zbyt agresywnie - mówi Zajdel-Kurowska.
Ale czy to był ostatni wzrost? Analitycy są przekonani, że nie, choć o tym, jak będzie się w najbliższych miesiącach kształtować inflacja, zdecydują ceny żywności latem. Jeszcze kilka dni temu obawiano się, że będą one nadal bardzo dynamicznie rosły, choć zazwyczaj przynajmniej w lipcu i sierpniu mieliśmy do czynienia ze spadkiem cen, czyli deflacją. W piątek GUS podał, że w pierwszej połowie lipca średnie ceny żywności się nie zmieniły. Jednak owoce i warzywa już silnie staniały, za to mocno podrożało m.in. mięso. - Lepsze, niż oczekiwano, dane oddalają widmo dojścia inflacji do 5 proc. - mówi ekonomistka Banku Handlowego. - Nawet jeśli w drugiej połowie miesiąca ceny spadały, to łączna lipcowa deflacja nie ma szans być tak głęboka jak w ubiegłym roku, więc roczny wskaźnik inflacji wzrośnie - dodaje Mróz.
Mimo to na rynku przeważa przekonanie, że Rada poczeka przynajmniej miesiąc z podwyżką. - Na razie nie widać, by popyt konsumpcyjny przyspieszał. Nie nasila się też presja na wzrost płac - mówi Marcin Mróz, główny ekonomista banku Société Générale. - Jest wielka niepewność co do tego, jak kształtuje się popyt krajowy. Sprzedaż detaliczna waha się bardzo mocno - mówi ekonomistka Banku Handlowego.
Marcin Mróz przytacza też lipcowe badania Ipsos Demoskop na temat oczekiwań inflacyjnych. Wynika z nich, że struktura tych oczekiwań się poprawiła - mniej osób spodziewa się wzrostu cen. Niestety, nie oznacza to, że wskaźnik oczekiwań publikowany przez NBP spadnie. - NBP przelicza go, uwzględniając inflację. A ponieważ inflacja wzrosła, sądzę, że wskaźnik oczekiwań też wzrósł z 2,7 do 3,8 - 4 proc. - wyjaśnia.
Analitycy przypominają sobie też wypowiedzi członków RPP, które studziły oczekiwania na rychłe podwyżki. - Myślę, że czasem lepiej poczekać dwa, trzy miesiące i zdecydowanie zareagować. Podwyżka o 0,25 pkt. proc. może się w ogóle nie przełożyć na inflację i oczekiwania inflacyjne. Obecna sytuacja rodzi niebezpieczeństwo rozkręcenia spirali cen i dochodów - mówił kilka dni temu Stanisław Owsiak.
Ale są i tacy analitycy, którzy uważają, że do podwyżki dojdzie już na lipcowym posiedzeniu. - Rada będzie chciała wzmocnić efekt zaskoczenia sprzed miesiąca i kolejną podwyżką silniej stłumić oczekiwania inflacyjne. W ten sposób umocni też obraz Rady jako ciała zdecydowanie walczącego z inflacją - mówi Piotr Bujak, ekonomista BZWBK. Jego zdaniem od sierpnia inflacja zacznie spadać i ludzie będą ten fakt wiązać z wcześniejszymi decyzjami Rady.