Drewno opałowe jest teraz w cenie, w niektórych rejonach brakuje poszukiwanych gatunków. Grab, dąb, akacja, po te gatunki najchętniej klienci zgłaszają się do leśników. Są dwa razy droższe niż najtańsza osika czy topola. Ceny ustalają nadleśnictwa. Stawki są różne w zależności od rejonu.
Na przykład na terenie Nadleśnictwa Parczew z siedzibą w Sosnowicy grab kosztuje 69 złotych plus 7 procent podatku VAT za metr sześcienny, a na terenie Nadleśnictwa Radzyń Podlaski za ten gatunek trzeba zapłacić 77 złotych bez VAT-u.
Najwięcej mamy sosny, potem są drzewa liściaste, jak osika czy olsza. Większość kupujących pyta o dąb i grab, ale z tych gatunków mamy mało do sprzedaży – potwierdza Ewa Muzyka, specjalista ds. obrotu drewnem w sosnowickim nadleśnictwie. Ocenia, że zainteresowanie zakupem jest teraz o 40 procent wyższe niż w cieplejszych porach roku.
Dąb czy grab, zaliczane do gatunków "twardych”, najbardziej cenione przez
klientów, trudno też dostać w drugim ze wspomnianych nadleśnictw. W tym
przypadku popyt przewyższa podaż, ale pozostaje pod dostatkiem drewna
tańszego.
Zdarza się też, że dajemy ludziom biednym drewno za darmo,
a koszty pokrywamy sami – nadmienia Zbigniew Kaliszuk, st. specjalista
służby leśnej w radzyńskim nadleśnictwie.
Opał ekologiczny jest coraz popularniejszy. Ma zalety ekonomiczne, a spośród nich tę najważniejszą - jest tańszy niż węgiel. Kupowanie drewna na zimę zaczynam już latem. Czasem nawet wcześniej. Sukcesywnie dokupuję, aby starczyło na cały sezon. Pozwala to racjonalnie rozłożyć wydatki i jest czas, żeby to drzewo wysuszyć – mówi Jan Rogulski z Białej Podlaskiej.
Zwiększony ruch na tym rynku potrwa do początków wiosny, czyli do końca sezonu grzewczego. Nadleśnictwa pozbywają się gorszego produktu, którego nikt nie chce ani do tartaku ani do zakładu papierniczego, i zarabiają.