Biopaliwa mamy wlewać do baków naszych aut już za niecały miesiąc. Tymczasem nie ma przepisów, które umożliwiłyby skontrolowanie ich jakości. W dodatku testowanie wpływu biopaliw na silniki rozpoczęto dopiero w ubiegłym tygodniu! - alarmuje "Super Express".
Kontrolerzy czekają na przepisy, które ma wydać ministerstwo gospodarki. Choć minął rok od publikacji ustawy o kontroli paliw, resort nadal pracuje nad odpowiednim rozporządzeniem.
Oprócz przepisów do kontrolowania paliwa potrzebne są pieniądze. Badanie próbki benzyny czy oleju napędowego kosztuje dziś około tysiąca złotych. Badanie biopaliw będzie dwa razy droższe, bowiem trzeba będzie ocenić więcej parametrów.
Na razie dyrektor Biura Kontroli i Bezpieczeństwa Produktów Inspekcji Handlowej Eugeniusz Cyra nie wie nawet w przybliżeniu, na jaką kwotę z budżetu państwa może liczyć. Pieniądze znalazły się za to na osobliwy eksperyment: długotrwały test wpływu biopaliw na silniki Diesla. Bierze w nim udział 12 autobusów kieleckiego MPK. Koncern PKN Orlen dał kielczanom na testy 428 tysięcy złotych, w tym po 6 tysięcy na pojazd na ewentualny remont silnika. Dwa autobusy będą jeździły na czystym biopaliwie, osiem - na paliwie z 30-procentową domieszką oleju rzepakowego, a dwa - na czystym oleju napędowym bez biodomieszek. We wrześniu przyszłego roku naukowcy sprawdzą, jak biopaliwa wpłynęły na silniki.
Dlaczego testy ruszyły grubo po uchwaleniu ustawy o biopaliwach, a ich rezultaty będą znane niemal rok po jej wejściu w życie - nie wiadomo. Politycy najwyraźniej potraktowali nas jak stado królików doświadczalnych. Czy zapłacą za nasze zniszczone silniki po 6 tysięcy złotych? - zastanawia się "Super Express".