Jerzy Gazda jest jednym z mieszkańców przekonanych, że to mleczarnia zatruła potok. Znalazł on rurę wystającą ze skarpy pod oczyszczalnią. Po odkręceniu zaworu do potoku popłynęły ścieki.
Prezes i pracownicy spółdzielni mleczarskiej twierdzą jednak, że zaworu nikt ostatnio nie odkręcał. Wyjaśniono nam, że rura w skarpie służy do przedmuchiwania kolektora ściekowego, ale tylko w zimie, gdy kolektor zamarznie. Którędy faktycznie ścieki przedostały się do wody - wykaże dochodzenie prokuratorskie. Pracownicy Inspektoratu Ochrony Środowiska skontrolowali zakład.
Inspektorzy podejrzewają, że potok jest zatruwany także ściekami z gospodarstw domowych, dlatego zalecili wójtowi przeprowadzenie kontroli szamb. Oczyszczalnię przy mleczarni wyłączono z eksploatacji. Ścieki będą gromadzone w pojemnikach i wywożone do oczyszczalni w Gorlicach.