Do niedawna, oceniając przystosowanie do wymogów ochrony środowiska badano w zakładach gospodarkę wodnościekową, gospodarkę odpadami oraz emisję do atmosfery szkodliwych substancji. Od pewnego czasu zwraca się także uwagę na poziom hałasu, a w bieżącym roku zaczną być badane poziomy odorów.
Ocena poziomu zanieczyszczeń powietrza odorami przy zakładach mleczarskich i
mięsnych to prawdziwe wyzwanie dla inspektorów, a jednocześnie bardzo ważna
sprawa. Trudność polega na tym, że poziom odorów jest bardzo trudny do
określenia, a wszelkie badania obarczone są subiektywnym błędem. Od dłuższego
czasu odory mierzy się w Wielkiej Brytanii i w Holandii (od Holendrów uczą się
metody polscy inspektorzy).
Stosowane w tych krajach sposoby opierają
się na metodzie kiperskiej. Przypominają one ocenę win, dokonywaną przez
fachowców - kiperów. W Polsce badać się będzie odory podobnie jak w innych
krajach. Przygotowana przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska grupa osób z
potrzebnymi "zapachowymi" kwalifikacjami będzie badała rozcieńczane próbki i
ustalała granice zapachów, których zakładom nie wolno przekraczać. Wytyczona
granica obejmować będzie także czynnik odległości.
Oznacza to, że uwzględni się, czy zakład jest daleko od terenów zamieszkałych, czy też w bezpośrednim ich sąsiedztwie. Na razie nie ma standaryzowanych przepisów w Unii Europejskiej dotyczących badania poziomu odorów. Do krajów, które we własnym zakresie podjęły działania z tego zakresu, w tym roku przyłączy się Polska. Badane będą przede wszystkim fermy tuczu przemysłowego, gdyż stamtąd bardziej niż z przemysłu pochodzą odory, budzące ostry sprzeciw lokalnych społeczności.