Urządzenie, dzięki któremu do baku zamiast oleju napędowego można wlewać olej rzepakowy wymyślili i opatentowali dwaj inżynierowie z Mikołowa na Śląsku. Podobne rozwiązania znają od lat Niemcy i Szwajcarzy.
Z samochodu na olej rzepakowy zamiast zapachu spalonej ropy wydobywa się zapach smażonych frytek. Taki jest pierwszy efekt użycia jako paliwa oleju rzepakowego, który z powodzeniem zastępuje olej napędowy. Jak mówi inżynier Edward Jakubowski, współautor patentu auto przejechało na oleju roślinnym 60 tys. kilometrów i nie widać różnicy.
Co ciekawsze, aby jeździć na takim, paliwie, nie trzeba przerabiać silnika. Sercem instalacji są umieszczane na każdym cylindrze specjalne rozpylacze paliwa. Każdy z nich wyposażony jest w piętnaście mikroskopijnych dysz o przekroju 0,15 mm.
W odróżnieniu od patentów zagranicznych, polski jest dużo tańszy i prostszy w obsłudze. Podobne układy działają już na terenie Niemiec i koszt przeróbki wynosi 5-6 tys. euro. Nasz wynalazek kosztuje tylko 500 euro – przekonuje drugi z wynalazców, inżynier Adam Socha. Pytanie tylko, czy takie rozwiązanie ma szansę przebić się w Polsce? Po protestach kierowców przy uchwalaniu ustawy o biopaliwach, zgodnie z którą od 1 października zawartość biokomponentów w paliwie ma wynosić minimum 4% – entuzjazmu raczej nie należy się spodziewać.
Entuzjazm samych wynalazców skutecznie gaszą też rzeczoznawcy motoryzacyjni. Ich zdaniem olej rzepakowy – nawet przerobiony – ma bardzo niską liczbę cetanową, co w przypadku silników samozapłonowych ma ogromne znaczenie. Mówienie o tym, że można zastosować olej rzepakowy, taki ze sklepu, jest nieporozumieniem. Taki silnik po prostu nie będzie pracował, a olej rzepakowy jako biokomponent jest przerobiony – ostrzega dr Władysław Sel, rzeczoznawca PZM.