Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Rozmowa z Januszem Związkiem - Głównym Lekarzem Weterynarii

29 stycznia 2009


Jaki jest pomysł na ograniczenie dopływu do naszego kraju mięsa skażonego dioksynami lub produktów mlecznych zawierających melaninę?

Janusz Związek: - Tego typu zjawisk nie da się całkowicie wyeliminować wewnątrz Unii Europejskiej, bowiem handel wewnątrzwspólnotowy nie daje możliwości ustanawiania przez Polskę jakichkolwiek barier kontroli sanitarno-weterynaryjnej, nie mówiąc już o obowiązującym w naszym kraju porozumieniu z Schengen (porozumienie, które znosi kontrolę osób przekraczających granice między państwami członkowskimi układu, a w zamian za to wzmacnia współpracę w zakresie bezpieczeństwa i polityki azylowej, dotyczy również współpracy przygranicznej – wyjaśnienie red.).
Istnieje możliwość znacznego zmniejszenia ryzyka jeśliby dobrze współdziałają hodowcy, przetwórcy, inspekcje sanitarne i weterynaryjne w krajach członkowskich Unii i poza Unią, gdzie możliwość pojawiania się szkodliwych substancji w żywności ograniczona byłaby do minimum poprzez monitorowanie i kontrolę. Tak było w przypadku Irlandii – szybki przepływ informacji z tego kraju o skażeniu mięsa wieprzowego (m.in. wątrób) i szybka reakcja naszych lekarzy weterynarii spowodowała, że Polska jest postrzegana przez Komisję Europejska jako posiadająca najwłaściwiej reagującą inspekcję weterynaryjną wśród innych krajów unijnych, co usłyszałem na własne uszy na spotkaniu głównych lekarzy weterynarii państw członkowskich Unii w grudniu ubiegłego roku w Brukseli. Wówczas prezentowałem dane zawierające pełną informację o zatrzymanych partiach mięsa, listy dystrybucyjne itp. O zagrożeniu i przepływie skażonych towarów informowaliśmy także Węgrów, ci z kolei powiadomili Rumunów i przesłali nam wiadomość o przeprowadzonych kontrolach. Zagrało, jak w dobrze naoliwionej maszynce, wzajemne informowanie się i wzajemne zaufanie.
Ale na jedno chciałbym przy okazji zwrócić uwagę – nawet przy szczegółowej kontroli granicznej nie ma możliwości badania każdej partii towaru w kierunku dioksyn, bo badania są skomplikowane i z natury rzeczy wyrywkowe. Natomiast jeżeli zachodzi jakieś podejrzenie, otrzymujemy niepokojący sygnał, to oczywiście takie badania i kontrole prowadzimy. Słowem, jak już wcześniej powiedziałem musimy mieć wzajemne zaufanie do służb weterynaryjnych i sanitarnych działających w każdym kraju na całym świecie, wszak towary żywnościowe docierają do nas ze wszystkich stron. Jeśli stwierdzimy, że jakieś partie towaru przysyłane z jakiego kraju są skażone, to wówczas nasze służby przy następnych przesyłkach traktują takie towary jako towary o podwyższonym ryzyku i poddają je szczegółowej kontroli i badaniom oraz wymagają szczegółowych wyjaśnień od naszych zagranicznych partnerów.

Czy nie grozi nam import ptasiej grypy i np. kurczaków odkażanych chlorem?

Janusz Związek: - Na szczęście jest już tak, że wobec potencjalnego zagrożenia pandemią grypy ptasiej u ludzi wszystkie państwa bardzo rygorystycznie kontrolują zdrowie zwierząt hodowlanych, zwłaszcza ptaków. Jeśli chodzi o import drobiu – to jest tak, że w każdym państwie, które ma dopuszczenie eksportu na rynek europejski zasady w zakresie zdrowia zwierząt muszą być ekwiwalentne i porównywalne do prawa unijnego. Oznacza to, że ze stad ptasich, które nie mają właściwego stanu zdrowia nie może drób w ogóle wchodzić do uboju, więc zagrożenia jako takiego nie ma. Z kolei problem dezynfekcji drobiu metodami chemicznymi przy użyciu substancji chlorowych jest przedmiotem ożywionej dyskusji na forum unijnym i Polska, jako jeden z 27 krajów członkowskich, nie prowadzi samodzielnych rozmów z Amerykanami lecz poprzez Komisję Europejską. Przyjęte ustalenia Komisji będą obowiązywać we wszystkich krajach członkowskich Unii a więc także i w naszym kraju. Na dzisiaj takiej zgody nie ma.

Jest jeszcze temat chorób pszczół, który dotyczy nie tylko naszych pszczelarzy ale i hodowców na całym świecie.

Janusz Związek: - Inspekcja weterynaryjna wraz z Państwowym Instytutem Weterynaryjnym w Puławach przeprowadziła w ubiegłym roku badania przesiewowe na 3 tysiącach próbek, które to badania można też nazwać badaniami inwentaryzacyjnymi pszczół miodnych. Program badawczy przygotowany przez puławski Instytut przygotowany był dla szerokiego grona pszczelarzy. Uczestniczyło w tym programie tylko 300 pszczelarzy. Co wynika z tych badań? W 50 do 90 proc. przypadkach mamy do czynienia z warrozą – groźną chorobą pszczół. Tymczasem hodowcy twierdzą, że cały czas tę chorobę zwalczają. Trzeba więc się zastanowić, czy metody, sposoby zwalczania chorób pszczół są właściwe, czy właściwie podawane są leki. Oprócz warrozy w ulach stwierdza się w 80 proc. przypadków zakażenie wirusem zdeformowanych skrzydeł, 70 proc. – ostrego paraliżu pszczół, 20 % - chronicznego paraliżu pszczół i 80 proc. - nozemozy – to w tym układzie owady mają w ogóle problem z przeżyciem. Nie mogą więc dziwić stwierdzane obecnie tak liczne upadki pszczół. Dodatkowo trzeba podkreślić, że w 80 proc. przypadków mamy do czynienia z jednoczesnym zakażeniem uli dwoma lub trzema patogenami.

Jaki z tego wypływa wniosek?

Janusz Związek: - Inspekcja Weterynaryjna sugeruje aby pszczelarze sami przygotowywali program szerokich badań. I mogę zagwarantować, że jeśli taki program przygotują otrzymają ze strony ministerstwa i całej inspekcji weterynaryjnej duże wsparcie merytoryczne. Ponadto Główny Lekarz Weterynarii może popierać wystąpienie do Komisji Europejskiej o pozyskanie ewentualnych funduszy unijnych, bo na to są pieniądze. Dlaczego apeluję do pszczelarzy o takie działania, choć to samo dotyczyć może i drobiarzy i każdą inna branżę zagrożoną chorobami? Bo inspekcja sama z siebie nie może odpowiadać za wszystko i wszystkich w takich działaniach wyręczać. Wystarczy przygotować program obejmujący np. 30 proc. populacji – wówczas mielibyśmy możliwość oceny ryzyka występowania chorób dla 100 proc. Osiągnęlibyśmy jeszcze jedno – że pszczelarze, drobiarze, czy hodowcy świń lub bydła zaczęliby się nawzajem kontrolować i informować, zastanawiać „czy ja to robię dobrze”, zaczęliby może zapisywać terminy i dawki podawanych leków, nie mówiąc już o zakładaniu i prowadzeniu szczegółowych książek leczenia. To jest ważne nie tylko dla samych hodowców, to jest ważne także dla nas wszystkich.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

ALDI, Carrefour Hipermarket, Dino, TOPAZ, Empik, CCC, Castorama i HEBE to najbar...

Węgry sprawują prezydencję w Radzie do grudnia 2024 r. włącznie a tekst ten będz...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę