Nad obchodami proklamowanego przez ONZ Międzynarodowego Roku Spółdzielczości patronat honorowy objął prezydent Bronisław Komorowski. Niedawno w Kancelarii Prezydenta, z Jego osobistym uczestnictwem, odbyła się debata publiczna poświęcona tej formie społeczno-ekonomicznej aktywności ludzi, a na uroczystościach i galach organizowanych przez Krajową Radę Spółdzielczą goszczą znani politycy. Czy to znak, że dla polskiej spółdzielczości nadchodzą lepsze dni?
Alfred Domagalski: - - Rezolucja Organizacji Narodów Zjednoczonych, ustanawiająca rok 2012 Międzynarodowym Rokiem Spółdzielczości, m.in. wzywa rządy i parlamenty państw członkowskich do przeglądu ustawodawstwa spółdzielczego i jego rewizji w krajach, w których odbiega ono od międzynarodowych standardów. Mimo, że Polska do takich krajów bezsprzecznie należy, to jednak nie widzę jakichś istotnych chęci ze strony polityków do podjęcia prac nad naprawą prawa spółdzielczego w Polsce. Bez zmiany ustawodawstwa, którego niektóre zapisy, po przeszło czterdziestu nowelizacjach, często są niespójne, a nawet sprzeczne ze sobą, spółdzielczość w Polsce nadal będzie tym, czym jest, czyli zaledwie tolerowaną formą społeczno-ekonomicznej aktywności ludzi. Nam nie chodzi o jakieś szczególne preferencje lecz wyłącznie o to, by spółdzielni nie traktować jak spółek kapitałowych bo one takimi spółkami nie są. Ich celem nie jest przecież maksymalizacja zysku lecz kształtowanie wspólnot poprzez różnoraką aktywność, w tym ekonomiczną, budowanie więzi społeczno-gospodarczych, urzeczywistnianie samorządności i demokracji, a także idei dobra wspólnego. Spółdzielnie nie wywiozą wypracowanych pieniędzy zagranicę lecz pozostawią je w lokalnym środowisku, wspomagając jego rozwój. Dopóki świat polityki nie zrozumie i nie doceni spółdzielczych idei, dopóty nie będzie szans na przygotowanie właściwego, zgodnego z „Deklaracją Spółdzielczej Tożsamości”, ustawodawstwa.
Z ostrożnym optymizmem podchodzę do wstępnej zapowiedzi zgłoszenia przez Pana Prezydenta inicjatywy ustawodawczej w tym zakresie. Prezydent Bronisław Komorowski wraz ze swoim otoczeniem z powodzeniem wyłuskują zaniedbane przez rząd i parlament ważne dziedziny życia narodowego. Nawet zakładając, że taki projekt zostanie zgłoszony, to trudno powiedzieć, jak zachowają się posłowie. W każdym razie już nie powtórzy się sytuacja z roku 1994, kiedy to też przecież politycznie podzielony Sejm, zgodnie głosował za przyjęciem ustawy Prawo Spółdzielcze. Wtedy popełniliśmy błąd, że z pracami nad ustawą nie poszliśmy dalej, ale kto mógł przypuszczać, że w niedalekiej przyszłości tak daleko odbiegniemy od właściwego rozumienia spraw spółdzielczych i że to, co proste, stanie się dla nowych generacji poselskich zbyt skomplikowane.
. A może warto pomyśleć, aby prace nad projektem ustawy objąć specyficzną „ochroną” w postaci autorytetów naukowych, moralnych, politycznych itp? Projekt pod ich pieczą opracowany miałby zupełnie inną rangę i miałby dużą szansę przejść przez poselsko-senatorskie sito?
Alfred Domagalski: -To świetny pomysł, ale nie na obecne czasy. Gdzie ma pan te autorytety? Nie znaczy, że ich w ogóle nie ma, ale polskie społeczeństwo i reprezentujące je elity polityczne są tak podzielone i skłócone ze sobą, że autorytet dla jednych jest autorytetem dla drugich. U nas patrzy się w życiorysy, a nie w to, co dani ludzie sobą reprezentują. Dla większości polityków najważniejsze jest kto zgłasza inicjatywę ustawodawczą, a nie to, co ona w sobie zawiera. Lekarstwa na tę chorobę pustoszącą polskie życie publiczne nikt jeszcze, niestety, nie znalazł.
Nie wchodząc w szczegóły, jakby Pan określił zasady, na których powinno opierać się polskie prawo spółdzielcze?
Alfred Domagalski: -Powinny one przede wszystkim określać rolę i miejsce spółdzielczości w systemie społeczno-gospodarczym naszego państwa jako odrębnego od form komercyjnych sposobu aktywności zawodowej i społecznej ludzi. Brak zrozumienia istoty spółdzielczości spowodował wpisanie jej w ramy prawne właściwe dla podmiotów komercyjnych co jest sprzeczne z zasadami i wartościami spółdzielczymi. Tym samym wytworzyła się zbyt duża luka między obowiązującym spółdzielnie złym ustawodawstwem, a Międzynarodowymi Zasadami Spółdzielczymi. Główne problemy dotyczą przywrócenia więzi ekonomicznych członków ze swoją spółdzielnią oraz wdrożenia systemu wsparcia akumulacji kapitału. To są fundamenty, na których można rozbudować i wzmocnić spółdzielczość.
Dziś już widać jak na dłoni, że strategia rozwoju społeczno-gospodarczego świata, oparta wyłącznie na efektywności ekonomicznej i „niewidzialnej ręce rynku”, jest zawodna. Za kryzys wywołany w wyniku realizacji takiej filozofii już dziś wszyscy płacimy wysoką cenę. Dlatego też wielu intelektualistów zwraca uwagę, że trwały, zrównoważony rozwój jest możliwy przy aktywności i zaangażowaniu w procesy gospodarcze większej liczby ludzi. Rozwoju świata i dobrobytu ludzi nie zapewnimy wyłącznie przez koncentrację własności, a tym samym koncentrację bogactwa i władzy. Trwały i – podkreślam – harmonijny rozwój wymaga upowszechniania własności oraz budowania rzeczywistej, a nie iluzorycznej, demokracji. Spółdzielnie są znakomitą formą realizacji tych celów.
To brzmi jak wyzwanie dla globalizmu
Alfred Domagalski: -Spółdzielczość nie jest ruchem konfrontacyjnym, z nikim i niczym nie zamierza walczyć, ale współpracować. Jej rozkwit dokonał się przecież w warunkach stworzonych przez rewolucję burżuazyjną, a nie październikową i temu wszystkiemu co po niej nastąpiło. Uważamy, że w tym wielobarwnym świecie jest miejsce dla każdej służącej potrzebom ludzkim idei. Jedną z nich jest globalizm. My z nim nie walczymy. Prezentujemy tylko inny pomysł na życie i rozwój społeczny, który w warunkach demokracji ma prawo do rozwoju tak, jak każde inne nie sprzeczne z naturą człowieka prądy ideowe czy postawy kreowane przez międzynarodowe korporacje. Państwo już przyznało tym korporacjom prawo decydowania za siebie, wyzbywając się części praw w stosunku do obywateli zapisanych w Konstytucji na rzecz tych właśnie korporacji. Wystarczy przeczytać umowę z dużym bankiem czy telefonią komórkową aby się o tym przekonać. Pora, by taką koncesję od państwa otrzymała również spółdzielczość
Sugeruje Pan, że nasz rząd nie przestrzega Konstytucji RP?
Alfred Domagalski: Mam na myśli tylko to, że wiele współczesnych państw, w tym i nasze, rezygnuje z części swych kompetencji chroniących obywateli, cedując je na sądy i inne struktury arbitrażowe. Formalnie wszystko jest więc w porządku, ale niech mi pan pokaże zwykłego obywatela, który w sądzie zechce dochodzić swoich praw od dużej korporacji. On jest sam, a przeciwko sobie ma cały kwiat adwokatury. Zaryzykowałby pan? Bo ja – nie.
Spółdzielczość może temu zaradzić?
Alfred Domagalski: W dużym stopniu – tak, o ile będzie jej dane swobodnie się rozwijać. Spółdzielczość to idea. Nad innymi ideami ma tę przewagę, że wcielana jest w życie od prawie dwustu lat na zasadzie całkowitej dobrowolności, nic w ciągu tego czasu nie tracąc na swej atrakcyjności i przydatności dla ludzi. Ale spółdzielnie mimo, że należy do nich jeden miliard ludzi, nie zadecydują o losach świata. Pozostawiając globalny rozwój rynkom finansowym i innym międzynarodowym strukturom, możemy natomiast ugrać coś znacznie mniejszego, ale za to wyłącznie dla siebie, rodziny i środowiska, w którym żyjemy. Tym małym „czymś” jest praca, godziwe i sprawiedliwe zarobki, rozwój lokalny, zachowanie tradycji, samorządność i demokracja. To mało?