MERCOSUR1
TSW_XV_2025

Rozmowa z Alfredem Domagalskim

12 sierpnia 2013
Z  Alfredem Domagalskim, prezesem Krajowej Rady Spółdzielczej  rozmawia Jan Machynia
 
 
W roku ubiegłym cały świat obchodził Międzynarodowy Rok Spółdzielczości, proklamowany  przez Organizację Narodów Zjednoczonych. ONZ wezwała przy tym rządy i parlamenty poszczególnych państw do przeglądu i rewizji prawa spółdzielczego,  uczynienia go bardziej przyjaznym ludziom, zgodnie z Deklaracją Spółdzielczej Tożsamości i z międzynarodowymi zasadami spółdzielczymi.  W Polsce, w towarzyszących obchodom Międzynarodowego Roku Spółdzielczego uroczystościach, brało udział wielu znamienitych polityków wszystkich opcji politycznych i wszyscy oni – jak jeden mąż – zgodnie eksponowali w swych wystąpieniach  znaczenie spółdzielczości dla rozwoju kraju, jego gospodarki i społeczeństw lokalnych. Jak te deklaracje przełożyły się na praktykę?
     - Pod względem ilościowym znakomicie. W Sejmie posłowie złożyli aż siedem projektów ustaw dotyczących prawa spółdzielczego. Niestety, ta ilość nie zawsze przekłada się na  jakość. Kilka z tych siedmiu projektów wręcz zmierza do likwidacji spółdzielni, szczególnie mieszkaniowych. Zresztą ta aktywność posłów nie jest niczym nowym. Po roku 1994 zostało podjętych pięć poważnych prób uchwalenia Prawa Spółdzielczego. Dwie z nich to inicjatywy prezydenckie, a trzy poselskie: byłej UW, SLD i PO – wszystkie nieudane. Niepowodzeniem zakończyła się też podjęta w minionej kadencji inicjatywa rządowa. Przez cztery lata zdołano jedynie przygotować Raport o spółdzielczości  oraz projekt założeń nowej ustawy. Niestety, Rada Ministrów nie znalazła czasu, aby go rozpatrzyć. I w ten sposób kilkuletni wysiłek wielu ludzi został zmarnowany.

     Z czego, pańskim zdaniem, wynika ta z jednej strony opieszałość, a z drugiej uporczywe próby tworzenia jeszcze bardziej niekorzystnego dla spółdzielczości ustawodawstwa?
     - Jeszcze do niedawna mówiłem, że te przyczyny tkwią w ludzkiej mentalności. Jedni zakodowali w sobie obraz spółdzielczości poddanej systemowi nakazowo-rozdzielczemu i gospodarce centralnie planowanej w okresie realnego socjalizmu, co obecnie  przeszkadza im w racjonalnym podejściu do tworzenia podstaw prawnych funkcjonowania spółdzielni.  Innym zaś brak podstawowej wiedzy czym jest spółdzielczość,  jaką pozytywną rolę spełnia w całym świecie i jaką mogłaby w Polsce, szczególnie w zakresie rozwoju i aktywizacji społeczności lokalnych.  Teraz jednak mam wątpliwości, bo ile lat można odreagowywać przeszłość i jak długo można cierpieć na cnotę niewiedzy, skoro we współczesnych realiach dostęp do informacji  jest praktycznie nieograniczony? No, ile? Zresztą Krajowa Rada Spółdzielcza, związki rewizyjne i poszczególne spółdzielnie robią wiele dla promocji spółdzielczych idei i wartości. Znajduje to zresztą przełożenie na praktykę. Wiele nowych spółdzielni tworzą ludzie młodzi, którzy nie chcą swojego potencjału roztrwonić w bieganinie od jednej umowy śmieciowej do drugiej. Nie dokonywałby się ten proces, gdyby spółdzielczość w swej istocie nie była atrakcyjną formą społeczno –gospodarczej aktywności ludzi.
    Niedawno uczestniczyłem w obchodach jubileuszu spółdzielni mleczarskiej w Krasnymstawie. W zagajeniu jej prezesa padły do zgromadzonych na sali 1500 spółdzielców m.in. te słowa: „Czym jest spółdzielnia? Spółdzielnia to Wy!”. Wywołały one aplauz zebranych. Tak więc prezes małej spółdzielni potrafił w dwóch krótkich zdaniach streścić istotę spółdzielczości i ludzie ją pojęli, a prawodawca od lat ma z tym zrozumieniem duże kłopoty.

     Zapewne zabrzmiało to efektowanie, ale podobnie mógłby powiedzieć do kadry zarządzającej i pracowników prezes każdej korporacji, a nawet zwykłej spółki handlowej.
     - Powiedzieć można wszystko, byle z sensem. Spółki prawa handlowego nastawione są przede wszystkim na akumulację kapitału. Spółdzielnie natomiast potrzebne są ludziom nie w celu bogacenia się, lecz po to by nie popadali w biedę. Z uznawanej i szanowanej w świecie definicji spółdzielni przyjętej przez Międzynarodowy Związek Spółdzielczy wynika, że spółdzielnia jest autonomicznym stowarzyszeniem osób dobrowolnie zjednoczonych w celu zaspokojenia swoich wspólnych potrzeb oraz aspiracji gospodarczych, społecznych i kulturalnych poprzez stanowioną wspólną własność  i demokratycznie kierowane przedsiębiorstwo. Proszę mi wskazać  jedną spółkę kapitałową, w statucie której znalazłby się choćby daleki refleks takiego zapisu.  
     Z tej definicji oraz wartości i zasad, jakie przyjęli  spółdzielcy, wynika odmienność spółdzielni od spółki kapitałowej. Ta odmienność między innymi sprawia, że spółdzielnie nie zastąpią spółek, tak jak i spółki nie zastąpią spółdzielni. Te dwa odrębne systemy gospodarowania kierują się bowiem odmienną filozofią. Tę odmienność dobrze definiuje jeden z dokumentów programowych Europejskiej Partii Ludowej, stanowiącej największą siłę polityczną w Parlamencie Europejskim. Czytamy w nim m.in., że  „ spółdzielnie, które opierają swoją działalność  na wartościach samopomocy, samoodpowiedzialności, demokracji, równości, sprawiedliwości i solidarności stanowią istotny element społecznej gospodarki rynkowej. Problemem bowiem globalnego kapitalizmu jest  postępująca ciągle koncentracja własności w rękach wąskiej grupy posiadaczy oraz jej anonimowość. Dla budowy zrównoważonego państwa, zapewnienia jego trwałego rozwoju i poprawy bezpieczeństwa społecznego niezbędne jest upowszechnienie własności aktywów produkcyjnych. Jedną z możliwości  takiego upowszechnienia jest system spółdzielczy będącą wspólnotową formą własności i aktywności ludzi. „Dodam, że do Europejskiej Partii Ludowej wchodzą eurodeputowani obecnie sprawującej władze w Polsce koalicji PO – PSL. Niestety, pod względem stosunku do ruchu spółdzielczego w Polsce, nie ma transmisji między Brukselą i Strassburgiem, a Warszawą.  Nie dociera również nad Wisłę to, co dzieje się wokół naszego ruchu w świecie, bo polskie media mają widocznie  inne, ciekawsze tematy i  zadania.

     A co takiego dzieje się w świecie?

     - Zarówno w Europie, jak i poza nią, toczy  się ożywiona dyskusja o konieczności różnicowania form gospodarczych pod względem prawnym i obieranych celów działalności. W Polsce natomiast zmierzamy do unifikacji systemu gospodarczego. Gdy cały świat rozmawia o rozwoju spółdzielczości opartej o idee, wartości i zasady, to polską specjalnością stało się utożsamianie spółdzielni ze spółkami prawa handlowego. Gdy świat zastanawia się, jak wobec ekspansji komercji zachować  i rozwijać organizmy społeczno-gospodarcze oparte na kapitale ludzkim, a nie finansowym, my chętnie przekształcilibyśmy spółdzielnie w spółki prawa handlowego. Gdy świat tworzy sprzyjające warunki prawne do powstawania nowych spółdzielni, polski ustawodawca dąży do przekształcenia spółdzielni w spółki kapitałowe, uzasadniając to – o ironio! – koniecznością ograniczania barier administracyjnych. W efekcie potencjał spółdzielczości mierzony liczbą spółdzielni i ich członków oraz udziałem w tworzeniu PKB na świecie rośnie, a w Polsce sukcesywnie maleje.
 
    Wnioskuję z Pańskiej wypowiedzi, że padające z wysokich trybun gromkie zapewnienia „o wadze i znaczeniu”, nie przekładają się na praktykę. Czyniąc w tym rozumowaniu krok dalej, niechybnie pojawia się wniosek, że polskie władze chętnie zdjęłyby z siebie ten garb, jaki stanowi dla nich ruch spółdzielczy w Polsce...
     - Ja jestem człowiekiem dialogu i porozumienia i nie mam  zwyczaju  formułować  tak radykalnych ocen, ale też z drugiej strony nie znajduję  liczących się argumentów, by stanowczo zaprotestować przeciw pańskiej konstatacji. Niech więc każdy z nas pozostanie przy własnym zdaniu. Zamiast ocen przytoczę fakty, a czytelnik niech waży rzecz szczegółowo i wyciąga wnioski.
     Otóż na świecie ze spółdzielczością jest związanych blisko miliard ludzi. Tworzy ona sto milionów przyjaznych człowiekowi i najbardziej stabilnych stanowisk pracy. W Unii Europejskiej funkcjonuje 235 tysięcy podmiotów spółdzielczych. Dają one pracę blisko pięciu milionom obywateli i zrzeszają 145 milionów członków. W Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej do spółdzielni należy sto milionów obywateli. W tym wzorcowo kapitalistycznym kraju ostatnio blisko sześć milionów ludzi przeniosło swe rachunki z banków komercyjnych do spółdzielczych. Nawet w tak liberalnym kraju jak Wielka Brytania liczba spółdzielni zwiększyła się w ostatnich latach o 23%, a liczba członków o dwa miliony. Z badań prowadzonych na zlecenie ONZ wynika, że przychody spółdzielni zwiększyły się o 24%, a spółek kapitałowych zaledwie o 6,5%. Respondenci wskazywali też na bardziej przyjazną politykę spółdzielni w stosunku do pracowników, niż spółek kapitałowych.

     Tak jest w świecie. A w Polsce?
     - W Polsce mamy diametralnie odmienną sytuację. Po zmianach ustrojowych spółdzielczość utraciła ponad połowę swego kapitału materialnego i społecznego. Dlatego też polscy spółdzielcy wytwarzają dziś zaledwie niecały jeden procent PKB, podczas gdy w całej Unii Europejskiej jest to średnio sześć procent. Udział w PKB sektora społecznego w Unii Europejskiej wynosi 11%, w Polsce jest to około 1,5%. Niestety, Polska w znaczny sposób przyczynia się do obniżenia tego optymistycznego wskaźnika unijnego.
    
   Ale te siedem projektów reformy prawa spółdzielczego złożone w Parlamencie  nie zmienią tej niekorzystnej sytuacji, prawda?
     - Daleki jestem od formułowania tak radykalnych sądów; tym bardziej, że są to na razie tylko projekty ustaw, nad którymi rozpoczęła prace powołana przez panią marszałek Kopacz Komisja Sejmowa. Faktem jest jednak, że z filozofii niektórych projektów  przebija przekonanie o patologicznym charakterze spółdzielni . Jeden z nich, o czym już wspominałem, zmierza wręcz do likwidacji spółdzielni mieszkaniowych. A generalnie prawie ze wszystkich inicjatyw legislacyjnych przebija brak zaufania do członków spółdzielni jako ich współwłaścicieli i  przekonanie, że spółdzielcy są albo głupi, albo patologenni  i w związku z tym  formy ich społecznej i gospodarczej aktywności należy „zaklatkować” do przepisów, instrukcji i procedur. Taka filozofia jest z natury rzeczy sprzeczna z istotą ruchu spółdzielczego. Ale nie załamujemy rąk. Wierzę, że w spokojnej, merytorycznej dyskusji z udziałem samych zainteresowanych, czyli reprezentacji ośmiu milionów polskich spółdzielców, uda się wypracować dobre prawo spółdzielcze.

   Jakie kryteria należałoby przyjąć  jako podstawę do uchwalenia prawa spółdzielczego zgodnego z międzynarodowymi standardami?
     - Przede wszystkim należałoby nie wzbraniać się przed przyjęciem do wiadomości oczywistego, nagiego, nie podlegającego żadnej interpretacji czy nadinterpretacji faktu, że spółdzielnie są organizacjami członkowskimi nie nastawionymi na zysk, co odróżnia ich od spółek kapitałowych. Zrozumienie tej prostej zasady nie jest trudne, wystarczy otwarta, nie zainfekowana uprzedzeniami, bądź – nie daj Boże – biznesowymi układami i interesikami, głowa. To podstawowy warunek. Dalej już będzie z górki.
     Generalnie chodzi o to, by ustawodawca nie czynił niczego wbrew międzynarodowym zasadom spółdzielczym uznawanym przez świat i międzynarodowe organizacje, których Polska jest sygnatariuszem. Te zasady to dobrowolne i otwarte członkostwo zwane także „zasadą otwartych drzwi”, co oznacza prawo do swobodnego wstąpienia i wystąpienia ze spółdzielni. Jedyną ku temu barierę może tylko stanowić cel działalności spółdzielni, określony w jej statucie. Zasada druga to demokratyczna kontrola członkowska. Oznacza ona, że członkowie spółdzielni – niezależnie od udziałów – samodzielnie podejmują decyzję i odpowiadają za nie według zasady jeden członek – jeden głos.
    Trzecia zasada tzw. ekonomicznego uczestnictwa członków oznacza, że każdy spółdzielca uczestniczy w wynikach ekonomicznych spółdzielni niezależnie od wniesionego kapitału. Wiąże się z tym konieczność przeznaczenia przynajmniej części wypracowanego dochodu na niepodzielne rezerwy.
     Autonomia i niezależność to kolejna zasada, która nie może być kwestionowana, podobnie jak zasada kształcenia, szkolenia i informacji czy też współpracy miedzy spółdzielniami.
     Te zasady tworzą tożsamość ruchu spółdzielczego jako organizacji członkowskich zdecydowanie bliższych  spółkom osobowym, a odległych od spółek kapitałowych. No i ważne jest też odejście od restrykcyjnych dla spółdzielni zasad podatkowych, jak również włączenie naszego ruchu do dialogu społecznego w postaci Komisji Trójstronnej. Jest paradoksem, że zasiadają w niej przedstawiciele nawet małych organizacji,  a nas – reprezentacji ośmiu milionów spółdzielców, w niej nie ma. Ponoć tylko dlatego, że nie jesteśmy korporacją. No, nie jesteśmy, ale przed nikim przecież tego nie ukrywaliśmy. Tym samym spółdzielczość została pozbawiona uczestnictwa w dialogu społecznym. Tak jest od lat i żadna władza nie próbuje tego zmienić.

  I gdy te kryteria uwzględni ustawodawca przy tworzeniu prawa spółdzielczego, to wówczas  zrodzi się ten „lepszy, przyjazny świat”, o który zabiega Pan w swojej książce o takim właśnie tytule?

     - Gdyby tak się stało, to byłby to dowód, że rzeczywiście potrafimy „różnić się pięknie”, co jest sprawdzianem każdej rzeczywistej, a nie deklarowanej demokracji.

Dziękuje za rozmowę             

POWIĄZANE

Amerykański Departament Rolny (USDA) ogłasza kolejną rundę historycznych inwesty...

Oranżada Hellena Party zachęca do wspólnego celebrowania magicznych chwil i zapr...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)Pracuj.pl
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę