Na łamach Klubu Jagiellońskiego, opublikowano bardzo interesujący wywiad, w którym Adam Szymczyk rozmawia z Ignacym Niemczyckim, sekretarzem stanu w KPRM.
1 stycznia tego roku Polska objęła prezydencję w Unii Europejskiej. Okres ten potrwa 6 miesięcy, a my jesteśmy już prawie w połowie marca. Jakie są priorytety polskiej prezydencji i najważniejsze wyzwania, które dziś stoją przed Europą? O konkurencyjności unijnego przemysłu, relacjach z administracją Trumpa, wojnie na Ukrainie, polityce migracyjnej i europejskim rolnictwie Adam Szymczyk rozmawia z Ignacym Niemczyckim, sekretarzem stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Hasło rozpoczętej z początkiem roku polskiej prezydencji w UE to „Bezpieczeństwo, Europo!”. Zapytam nieco przewrotnie: czy po trzech latach wojny za naszą wschodnią granicą jest jeszcze potrzeba odwoływania się do kwestii bezpieczeństwa?
Wydaje mi się, że upływ czasu nie unieważnia tego, że coraz bardziej odczuwamy fakt, że Europa powinna wziąć odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo. Pokazały to również wyniki wyborów w Stanach Zjednoczonych i wyraźne oczekiwania Donalda Trumpa wobec Europy, aby była zdolna do tego, by w razie potrzeby obronić się sama.
Kwestia bezpieczeństwa wciąż jest znacząca, co widać wyraźnie w badaniach opinii publicznej, w których temat ten jest podnoszony jako ważne zagadnienie. Równocześnie pojawiły się takie wymiary bezpieczeństwa, o których nie myśleliśmy zbyt intensywnie, ponieważ byliśmy skupieni na tzw. twardym bezpieczeństwie związanym z aspektem militarnym.
Dla mnie szczególnego znaczenia nabiera kwestia bezpieczeństwa gospodarczego, czyli działania zmierzające do tego, żeby Unia pozostała konkurencyjna, a łańcuchy dostaw bezpieczne. Zadaniem naszej prezydencji jest skupienie się także na tych właśnie obszarach, a nie wyłącznie np. na ochronie naszej granicy.
Jakie wyzwania czekają prezydencję na polu bezpieczeństwa gospodarczego?
Widzę tu trzy zasadnicze obszary. Po pierwsze, kwestia deregulacji przepisów, które ostatnio wprowadzono, ale również tych, które jeszcze nie weszły w życie. W deregulacji chodzi o zmianę przepisów, które już przyjmowaliśmy i tych funkcjonujących w lepszy lub gorszy sposób. Musimy zadać sobie pytanie, które z przepisów, które przyjęliśmy, działają, a które nie. To punkt wyjścia do dalszych działań.
Należy też zachęcić Komisję Europejską do odejścia od polityki nadmiernego regulowania. Potrzebujemy swoistej przerwy regulacyjnej, o którą w ramach prezydencji zabiegaliśmy od początku. To faktycznie udało się nam osiągnąć. KE nie ma zbyt wiele planów legislacyjnych na pierwsze półrocze tego roku.
Z deregulacją powiązana jest kwestia znoszenia barier na rynku – to drugi obszar, który uważam za kluczowy. Istotne pozostaje również usuwanie barier, zwłaszcza na wspólnym rynku usług.
Rynek towarów działa całkiem nieźle, co widać na podstawie dostępnych danych. Wspólny rynek zapewnia nam ewidentną wartość dodaną. Jednocześnie te same dane pokazują, że intensywność handlu usługami wewnątrz UE niewiele się różni od tego z państwami trzecimi, co może oznaczać, że jednolity rynek w przypadku usług nie działa tak, jak powinien. Powodem tego stanu rzeczy jest właśnie zbyt duża liczba barier.
Sama Komisja Europejska podaje, że ok. 60% barier na rynku usług funkcjonuje już od 20 lat, a liczony przez niezależne organizacje potencjał ekonomiczny zniesienia tych barier jest szacowany na dodatkowe ok. 250-450 mld euro rocznie do unijnego PKB. Są to więc znaczące środki.
Trzeci obszar to szeroko pojmowana europejska polityka przemysłowa. Chodzi o to, żeby bazować na doświadczeniach związanych z Zielonym Ładem i tworzyć politykę, która będzie wspierała industrializację, a nie prowadziła do spadku roli przemysłu. W tym punkcie naszym przewodnim hasłem jest to, aby dekarbonizacja nie prowadziła do deindustrializacji.
Musimy stworzyć takie warunki, aby unijny biznes, w tym przemysł energochłonny, mógł konkurować w skali globalnej. Chcemy uelastycznienia programów unijnych, które są wskazywane przez przedsiębiorców jako przeszkody w rozwoju gospodarki. Mniej nakazów, więcej zachęt – to nasze hasło. Potrzebne są deregulacje, o których mówiłem wcześniej, ale też zmiany w naszym myśleniu o polityce klimatycznej czy handlowej.
Jeszcze w zeszłym roku mieliśmy przedsmak tej dyskusji. Po burzliwych rozmowach w Unii zdecydowaliśmy nałożeniu ceł na chińskie samochody elektryczne. KE wykazała, że tamtejsi producenci są subsydiowani przez państwo. Konieczne jest tworzenie równych warunków konkurencji dla unijnego przemysłu w skali globalnej.
Bardzo ważna pozostaje też kwestia cen energii, które są w Unii tak wysokie, że mają wymierny wpływ na opłacalność prowadzenia biznesu. Jeszcze przed rozpoczęciem prezydencji naciskaliśmy na KE, aby przyjrzeć się tej sprawie.
Niedługo czeka nas publikacja dokumentu Clean Industrial Deal, Komisja powinna także przedstawić plan obniżenia cen energii. Mamy świadomość, że brakuje narzędzi do tego, by sprawić, że ceny w znaczący sposób spadną z dnia na dzień, ale pewne działania podejmujemy już teraz albo w perspektywie średniookresowej.
Wśród innych priorytetów polskiej prezydencji wskazano poprawę konkurencyjności rolnictwa. Czy prezydencja posiada plan, jak rozwiązać problemy unijnych rolników?
Na tym polu współpracujemy z Komisją Europejską, która ma niedługo przedstawić komunikat dotyczący wizji dla unijnego rolnictwa. Dzisiaj rolnicy po prostu boją się o swoją przyszłość na unijnym rynku.
Z jednej strony widzą umowę z Mercosur, z drugiej Ukrainę, z trzeciej wysokie wymagania Zielonego Ładu. Myślę, że w przeszłości nie zadbano odpowiednio o tę grupę i nie dziwię się, że jest ona dziś bardzo sfrustrowana, bo czuje się zagrożona działaniami podejmowanymi na forum unijnym. Mam nadzieję, że komunikat KE będzie wyjściem do rolnika z konkretnymi propozycjami.
Jako prezydencja na posiedzeniu Rady AGRIFISH (Rady ds. Rolnictwa i Rybołówstwa) przeprowadziliśmy dyskusję na temat wpływu handlu globalnego oraz skumulowanego efektu porozumień handlowych na sytuację rolników w Europie. Planujemy też rozmowy o znaczeniu dotychczas naczelnego hasła europejskiej polityki rolnej, czyli bezpieczeństwa żywnościowego.
Musimy podjąć decyzję, czy chcemy, aby unijna polityka rolna nadal zasadzała się na tym fundamencie. Odejście od obecnego kierunku byłoby dla nas bardzo trudne do zaakceptowania. Także w obszarze rolnictwa spodziewamy się propozycji uproszczeń przepisów i oczywiście jako prezydencja będziemy te działania Komisji wspierać.
Jesteśmy też w przededniu bardzo istotnej dyskusji o kolejnym unijnym budżecie (w tym również programach dla rolnictwa), która swoją pełnię osiągnie już po naszej prezydencji. Na razie mowa tu nie tyle o konkretnych kwotach, ale raczej celach, jakie ma realizować wspólna polityka rolna.
nowa amerykańska administracja ogłosiła nałożenie 25-procentowych ceł na stal i aluminium z innych państw, w tym także członków UE. Czy można spodziewać się symetrycznej odpowiedzi ze strony Unii? Jakie są plany prezydencji, aby tym razem współpraca UE z ekipą Donalda Trumpa układała się poprawniej?
Pierwszym i najważniejszym wyzwaniem, z którym musimy się jako prezydencja mierzyć, jest zachowanie europejskiej jedności w odpowiedzi na działania amerykańskiej administracji. Na podstawie wypowiedzi różnych polityków z krajów członkowskich mogę stwierdzić, że w dużej mierze już nam się to udało.
Słowa dotyczące jedności pojawiają się dość często, choć nierzadko patrzymy na kwestie związane ze Stanami w różny sposób. Dla Polski czy państw bałtyckich relacje z USA są o wiele ważniejsze niż dla krajów, takich jak Francja.
Wynika to z tego, że bezpieczeństwo naszej części Europy zależy od współpracy z Waszyngtonem. W tym kontekście cieszy, że coraz częściej mówimy jednym głosem.
Drugim celem prezydencji, nie mniej ważnym niż pierwszy, jest stworzenie pozytywnej oferty dla Stanów Zjednoczonych. Niezależnie od decyzji o nałożeniu ceł powinniśmy z tą ofertą do Amerykanów wychodzić. Cieszy mnie (choć nie jest to sensu stricte rola prezydencji), że zawiązał się zarys konsensusu, co mogłoby być taką propozycją.
Są to kwestie, które w przestrzeni medialnej pojawiały się już wcześniej: zakupów amerykańskiego LNG i sprzętu militarnego, a także współpracy w zapewnieniu uczciwych warunków w handlu międzynarodowym (w domyśle: wypracowanie wspólnego stanowiska wobec Chin).
Trzecia kwestia to zdolność Unii do odpowiedzenia w sposób proporcjonalny, ale nie eskalacyjny w sytuacji, gdy prezydent USA zdecyduje o nałożeniu ceł. Pierwszym poważnym testem będzie decyzja dotycząca przedłużenia ceł odwetowych, które UE wprowadziła w odpowiedzi na działania podjęte w okresie pierwszej kadencji Trumpa i pozostające w mocy do końca marca.
Od samego początku prezydencji temat reakcji na działania ze strony administracji USA był podnoszony na wielu formacjach Rady UE. Mamy zaplanowany kalendarz spotkań na szczeblach ministerialnych, które odbędą się w ciągu naszego przewodnictwa, gdy będziemy podnosić tę kwestię.
Po latach wykuwania wspólnego stanowiska wśród krajów członkowskich dziś Unia traktuje kwestię nielegalnych migracji jako zagrożenie. Jak docelowo ma przebiegać realizacja polityk w odpowiedzi na to wyzwanie? Kraje UE postawią na większą ochronę granic czy spróbują rozwiązać problem u źródła poprzez wsparcie dla krajów, z których następuje masowa emigracja, jak np. stało się to w przypadku Tunezji?
Jedno działanie nie wyklucza drugiego. Dobrym przykładem, o który zabiegaliśmy jako państwo członkowskie, jest dyrektywa dotycząca powrotów. Na razie brak odpowiednich przepisów pozwalających na ekstradycję tych osób, które wjechały do Europy lub przebywają na jej terenie nielegalnie.
Dążymy do tego, aby osoby te, gdy wymaga tego sytuacja, w sposób zgodny z przepisami, ale też sprawny i zgodny z wymogami bezpieczeństwa przetransportować do krajów ich pochodzenia albo (jeśli państwa te nie są bezpieczne) do tzw. hubów, czyli państw trzecich, które bezpieczeństwo są w stanie zapewnić.
Myślę, że w tym właśnie kierunku będzie się rozwijała dyskusja o polityce migracyjnej. Jednocześnie nie można zapomnieć o instrumentalizowaniu migracji przez reżimy Łukaszenki czy Putina. Warto pamiętać w tym zakresie o grupach szczególnie wrażliwych. Mam nadzieję, że te cele uda się zrealizować na poziomie unijnym.
Proces polityczny zmierzający w tym kierunku widać już od szczytu Rady Europejskiej z października 2024 r., na którym liderzy państw członkowskich zasygnalizowali zmianę podejścia do kwestii związanych z migracją. W grudniu Komisja Europejska opublikowała komunikat dotyczący instrumentalizacji migracji, zatem zauważalna jest wyraźna zmiana akcentów w dyskusji o polityce migracyjnej.
Obserwujemy dyskusję związaną z zakończeniem przez Ukrainę dalszego tranzytu rosyjskiego gazu. Część państw, np. Słowacja czy wspomniane wcześniej Węgry, nie chce przestawić się na gaz z innych źródeł, ponieważ obawia się utraty z tego tytułu dodatkowych dochodów. Tymczasem w dokumencie RePowerEU z 2022 r. wskazano, że do 2027 r. unijny rynek ma stać się wolny od surowców z Rosji. W jaki sposób prezydencja chce doprowadzić do osiągnięcia wspomnianego celu?
Czekamy na opublikowanie odpowiednich dokumentów przez KE, która analizuje szczegóły techniczne i monitoruje rynek gazu w Europie. Zdajemy sobie sprawę, że odejście przez niektóre kraje członkowskie od gazu z Rosji często wymaga odpowiedniego wsparcia także z unijnego budżetu.
W naszej ocenie już dziś istnieje możliwość zastąpienia rosyjskiego gazu choćby dostawami LNG z innych kierunków. Problemem nie jest dostępność tego surowca, ale np. brak odpowiedniej infrastruktury.
To nie tajemnica, że podczas dyskusji na szczeblu unijnym część kwestii jest ze sobą pakietowana. Wówczas poruszane są także takie obszary polityki UE, w których dane państwo ma wymierny interes. Być może prezydencja będzie musiała skorzystać z tego instrumentu i starać się umożliwić korzystne rozwiązania na danych polach w zamian za odejście od rosyjskich paliw.
Adam Szymczyk Aplikant radcowski, absolwent WPiA Uniwersytetu Łódzkiego. Członek redakcji międzynarodowej portalu Klubu Jagiellońskiego, całość oprac, e-mk, ppr.pl