Wczesne etapy wegetacji rzepaku ozimego co prawda przebiegały w sprzyjających warunkach pogodowych, a mimo to plantatorzy musieli mierzyć się z wieloma trudnościami. Na polach w południowo-zachodnich województwach Polski odnotowano dotkliwe straty popowodziowe. Problematyczne okazało się wtórne zachwaszczenie, występujące niedługo po wykonaniu zabiegów. Nie można również zapominać o nasilających się od kilku lat infekcjach werticiliozy. Przeanalizowanie tych zagrożeń i rekomendowanych rozwiązań pozwoli na planowanie skutecznej ochrony zarówno w dalszej części tego sezonu, jak i w kolejnych latach.
Chociaż jesienią tego roku nie dochodziło do pobicia ubiegłorocznych rekordów temperaturowych, to i tak należała ona do ciepłych i sprzyjała rzepakowi ozimemu. Podczas wschodów nie obserwowano większych utrudnień, a w późniejszym okresie rośliny rozwijały się na tyle intensywnie, że przed nastaniem listopadowych chłodów przeważnie musiały być dwukrotnie traktowane regulatorami, żeby przed zimowym wstrzymaniem wegetacji miały odpowiedni wzrost i pokrój. Jednak nie oznacza to, że plantatorzy mogli być spokojni o rzepak.
Ucierpiały plantacje na południu Polski
Nietypowym problemem, który sygnalizowali rolnicy z terenów Dolnego Śląska i Opolszczyzny, była inwazja myszy na plantacjach rzepaku. Chociaż przyjęło się uważać, że wysoka wilgotność nie sprzyja obecności tych gryzoni, tegoroczna sytuacja powodziowa w tamtych regionach dowodzi, że nie zawsze tak jest. Być może jeden z powodów tego zjawiska stanowiła mniejsza niż zazwyczaj aktywność drapieżników żywiących się myszami, co wpłynęło na zaburzenia w całym łańcuchu pokarmowym.
Bardzo wysoka szkodliwość myszy została zaobserwowana m.in. na poletkach doświadczalnych firmy INNVIGO, które są zlokalizowane w Urbanowicach w woj. opolskim. Na kwaterach z rzepakiem uprawy zostały dosłownie zdziesiątkowane przez te gryzonie. Zamiast standardowej obsady, wynoszącej przeważnie ok. 30 roślin na m.kw., jest ich zaledwie 6-10. Oznacza to, że przyszłość poletek pokazowych stoi pod znakiem zapytania. W praktyce uważa się, że gdy obsada rzepaku wynosi poniżej 15 sztuk na m.kw., plantacja w zasadzie nadaje się do likwidacji. Plantatorzy, którzy nawet dość późno podejmowali decyzję o zaoraniu takiego stanowiska, zdążyli jeszcze wysiać pszenicę ozimą.
Oprócz znacznych uszkodzeń spowodowanych przez myszy w południowo-zachodnich województwach występują oczywiście straty popowodziowe. Szacuje się, że zalane zostało ok. kilkanaście procent tamtejszych plantacji rzepaku, a odsetek różni się w zależności od powiatu. Również w takich przypadkach rolnicy decydowali się później na przesianie pszenicy.
Ponadto na wielu polach widoczne są liczne kamienie naniesione przez wodę. Oczyszczenie takich stanowisk z ton materiału popowodziowego będzie trudne i może stanowić problem nawet przez kilka kolejnych lat.
Wyzwania w odchwaszczaniu rzepaku
Warunki pogodowe były odpowiednie do wykonywania herbicydowych zabiegów doglebowych, które obecnie są najchętniej stosowane w polskich realiach. Jeżeli chodzi o rozwój chwastów, wraz z tendencją do wydłużania się jesieni uwidaczniają się pewne anomalie, które są związane ze zmianami klimatycznymi i z przebiegiem pogody. Sygnalizują je zarówno rolnicy i doradcy, jak i przedstawiciele środowisk naukowych.
Takim zjawiskiem jest wzmożona aktywność chwastów ciepłolubnych. Należą do nich m.in. komosy, których wtórne wschody coraz częściej odbywają się nawet po dobrze skomponowanym i terminowo wykonanym zabiegu doglebowym. W tym sezonie było to widoczne na wielu plantacjach, gdzie komosa stanowiła konkurencję dla młodego rzepaku, który potrzebował substancji odżywczych do intensywnego rozwoju. Ze względu na obecnie panujące warunki termiczne kolejna aplikacja herbicydów nie byłaby zasadna. Jednak dobra wiadomość jest taka, że komosy są wrażliwe na niskie temperatury, a więc wkrótce w naturalny sposób zostaną wyeliminowane przez zimowe chłody.
Ze względu na nietypowe nasilenie zachwaszczenia racjonalnym rozwiązaniem, które prawdopodobnie w najbliższych latach będzie zyskiwało popularność, są zabiegi sekwencyjne. W tej technologii wstępne ograniczenie zachwaszczenia odbywa się doglebowo, a drugi etap stanowi zabieg nalistny, mający na celu zlikwidowanie chwastów po wtórnych wschodach. Jeżeli chodzi o sprawdzone herbicydy do pierwszego jesiennego zabiegu w rzepaku, INNVIGO rekomenduje połączenie preparatów Mezzo 500 SC (metazachlor), Boa/Efektor 360 CS (chlomazon) oraz Baristo 500 SC (napropamid). Pozwala ono na efektywne odchwaszczenie plantacji rzepaku, a przy tym jest korzystne cenowo. W tym zestawieniu szczególnie ciekawy jest napropamid, który już na tym etapie skutecznie ogranicza samosiewy zbóż oraz trudne chwasty jednoliścienne – miotłę zbożową, stokłosy czy wyczyńce. Do drugiej aplikacji można natomiast zastosować środki działające na chwasty nalistnie, takie jak Major 300 SL (chlopyralid) oraz Zorro 300 SL (pikloram).
Sprawcy werticiliozy atakują już jesienią
W związku z postępującymi zmianami klimatu, które wpływają na dynamikę rozwoju patogenów termofilnych, również ochrona fungicydowa wymaga modyfikacji. W ostatnich latach eksperci obserwują silne porażenie rzepaku ozimego bardzo groźną werticiliozą. Sprawcami tej choroby są grzyby z rodzaju Verticillium. Patogeny bytujące w glebie bądź na porażonych resztkach pożniwnych infekują rzepak już jesienią, jednak przez wiele miesięcy – nawet wiosną – praktycznie nie widać objawów. Z czasem liście zaczynają żółknąć (co charakterystyczne, tylko na połowie powierzchni) i więdnąć, następnie szyjki korzeniowe, podstawy i łodygi usychają, aż w końcu dochodzi do całkowitego obumierania roślin. Po żniwach okazuje się, że na przekroju łodygi są białe, ponieważ doszło do przerwania wiązek przewodzących i zakłócenia transportu substancji odżywczych, przez co rzepak szybciej zasycha. Przekłada się to na gorszą zdolność budowania plonu i, niestety, na znacznie mniejsze zbiory.
Trzeba pamiętać, że niebezpieczna choroba, jaką jest werticilioza, może występować nie tylko na niezabezpieczonych plantacjach, ale także na tych chronionych, ale niewłaściwą kombinacją substancji aktywnych. Straty po wystąpieniu porażenia są znaczne – wynoszą ponad 50%, a w niektórych przypadkach mogą być jeszcze wyższe.
Jak kontrolować porażenie grzybami Verticillium?
– Werticilioza to choroba płodozmianowa. Im częściej rzepak jest na danym polu, tym większe ryzyko, że ona wystąpi – przypomina Michał Filipowski, Menedżer ds. upraw rolniczych w INNVIGO. – Trzeba ją konsekwentnie ograniczać już od wczesnych etapów rozwojowych rzepaku. Substancja, która ma kluczowe działanie na patogeny powodujące werticiliozę, to azoksystrobina. A newralgicznym okresem, kiedy należy ją zastosować, jest właśnie jesień. Kolejne zabiegi z azoksystrobiną powinny zostać wykonane wczesną wiosną.
Azoksystrobina, która należy do strobiluryn, charakteryzuje się tym, że jako jedyna substancja z tej grupy przemieszcza się systemicznie z sokami roślinnymi praktycznie do wszystkich części rośliny, w tym do korzeni. To szczególnie ważne, ponieważ do infekcji werticiliozą dochodzi drogą odglebową.
Dr Andrzej Brachaczek, Dyrektor ds. badań i rozwoju w firmie INNVIGO, w swoich pracach koncentruje się od wielu lat na analizowaniu rosnącego zagrożenia ze strony werticiliozy oraz na poszukiwaniu efektywnych sposobów jej zwalczania. Jak wynika z prowadzonych przez eksperta badań, szkodliwość tej choroby może przekładać się na straty plonu wynoszące nawet 1,5-2 t/ha. Oznacza to, że producenci rolni, którzy zazwyczaj zbierają ok. 3,5-4 t/ha rzepaku, po zastosowaniu odpowiednio skomponowanej technologii fungicydowej mogą uzyskiwać znacząco wyższe plony, co przełoży się na większe zyski.
INNVIGO zapowiada nowość z azoksystrobiną
Zarówno na jesiennym, jak i na wiosennym etapie zwalczania chorób grzybowych w rzepaku ozimym rolnicy powinni uwzględnić preparaty zawierające azoksystrobinę. To bardzo istotne, ponieważ tylko ta substancja aktywna zapewnia ochronę korzeni. Jesienne zastosowanie pozwala na zabezpieczenie podziemnych i nadziemnych części młodych roślin przed patogenami obecnymi w glebie. Natomiast pierwszy wiosenny zabieg ma za zadanie zahamowanie porażenia, gdy wraz ze wzrostem rzepaku następuje dalszy rozwój infekcji.
W przyszłym roku na rynek trafi nowy preparat od INNVIGO, który wpisuje się tę strategię ochrony. Będzie to dwuskładnikowy fungicyd, zawierający azoksystrobinę i difenokonazol, przeznaczony do stosowania w rzepaku zarówno jesienią (od BBCH 16), jak i wiosną (BBCH 30-32). Dzięki właściwościom substancji aktywnych rozwiązanie to połączy działanie zapobiegawcze i interwencyjne. Oprócz kontrolowania werticiliozy preparat sprawdzi się również do zwalczania suchej zgnilizny kapustnych. Dodatkowo do wiosennego zabiegu rekomendowane będzie połączenie tego fungicydu ze środkiem Mepik 300 SL (chlorek mepikwatu), aby zapewnić rzepakowi niezbędny efekt regulacji.
oprac, e-red, ppr.pl