Ciąg dalszy polskich problemów z dorszami. Wczoraj resort rolnictwa zaproponował rybakom nowe zasady, na których mogłyby się odbywać połowy. Ministerstwo chce aby część rybaków całkowicie z nich zrezygnowała w zamian mogłaby liczyć na rekompensaty.
Według planów, jeszcze w tym roku rybacy łowiący dorsze mieliby zostać podzieleni na trzy grupy. Całkowicie rezygnujących z połowów i złomujących kutry, wstrzymujący połowy do stycznia i tych, którzy stojąc w portach zrezygnują z połowów w przyszłym roku.
Według wyliczeń w 2009 na łowiska wypłynęłoby 35% jednostek, którym przysługiwałyby wyższe kwoty połowowe. Pozostali armatorzy zostaliby w portach otrzymując za to rekompensaty. Od 70 do 200 tysięcy złotych rocznie. Zdaniem resortu takie rozwiązania są konieczne, bo dorszy w Bałtyku jest coraz mniej.
Kazimierz Plocke, wiceminister rolnictwa: rząd polski bazuje na naukowym doradztwie jeśli chodzi o zasoby żywe ryb w Bałtyku. I to jest podstawa na dzisiaj do kreowania określonej polityki – nic więcej.
Propozycja rządu budzi wiele kontrowersji w samym środowisku rybackim. Zdaniem części armatorów proponowane rekompensaty nie wystarczą na utrzymanie kutrów a zaledwie na opłacenie załóg. Pogarszająca się sytuacja w polskim rybołówstwie najprawdopodobniej zmusi jednak rybaków do zaakceptowania głównych założeń rządu.
Kazimierz Wojnicz, armator: część kutrów od 20 maja nie prowadziła działalności gospodarczej. I zastaje zaskoczona jeszcze zakazem połowów dorsza od 1 października do końca roku. Jaka firma siedem miesięcy wytrzyma bez prowadzenia działalności gospodarczej.
Na czas konsultacji z rządem środowiska rybackie zawiesiły planowane protesty na drogach. Rozmowy na temat przyszłorocznych połowów mają trwać jeszcze tydzień.