Nawet kilkanaście wielkoprzemysłowych ferm tuczu trzody chlewnej może być w najbliższym czasie zamkniętych. To efekt dotychczasowej pracy inspektorów ochrony środowiska, którzy już w marcu zaczynają kolejne kontrole.
Co polscy rolnicy sądzą o wielkoprzemysłowych fermach tuczu trzody chlewnej wiadomo od dawna. Ich zdaniem powstanie każdej nowej, to upadek nawet kilkunastu gospodarstw rodzinnych specjalizujących się w produkcji trzody chlewnej. "Nie ma powodu, aby przy dobrym zorganizowaniu gospodarstw zajmujących się produkcją trzody, wprowadzać duże fermy" - uważa prezes KRIR Jan Krzysztof Ardanowski.
Główny Inspektor Ochrony Środowiska Krzysztof Zaręba zakończył właśnie pierwszy etap kontroli dużych świńskich ferm związany z obowiązkiem uzyskania przez nie tzw. zintegrowanego pozwolenia, bez którego dalej nie można prowadzić działalności. "Sytuacja się zmienia, zmienia się na lepsze, chociaż oczywiście chcielibyśmy, aby zmieniała się w szybszym tempie" - powiedział.
Przeprowadzona dwa lata temu kontrola na wielkoprzemysłowych fermach tuczu trzody chlewnej wykazała, że największy inwestor w branży, amerykańska firma Smithfield nie przestrzega przepisów weterynaryjnych, budowlanych i ochrony środowiska. Groźba nie uzyskania zintegrowanych pozwoleń i perspektywa zakończenia działalności poskutkowała. "Trzeba powiedzieć, że Smithfield zrobił tu najwięcej, że większe zaniedbania, w tej chwili występują w fermach krajowych, aniżeli tych fermach zagranicznych, które zrobiły sporo porządków" - uważa Zaręba.
Zdaniem inspektorów ochrony środowiska nawet kilkanaście dużych świńskich ferm w kraju wciąż nie przestrzega przepisów. Dlatego rozpoczęto już procedurę likwidacji produkcji. Teraz mają one dwa wyjścia, albo zostać zamknięte, albo znacznie ograniczyć obsadę tuczników i przepisy o zintegrowanych pozwoleniach przestaną je wtedy obowiązywać.