Polskim rolnikom pewnie trudno w to uwierzyć, ale są kraje, dla których organizacja naszego rolnictwa jest ideałem, do którego należy dążyć. Wczoraj 24 września w Proszowicach gościła grupa farmerów z Ukrainy. Podpatrywali m.in. to, na co u nas słychać najwięcej narzekań: organizację zbytu produktów rolnych.
Ukraińcy przebywają w Polsce od 22 września. Ich przyjazd był możliwy dzięki wsparciu Inicjatywy Współpracy Polsko-Amerykańsko-Ukraińskiej. Goście, przedstawiciele regionu iwanofrankowskiego, chcieli skorzystać z polskich doświadczeń w zakresie marketingu produktów rolnych i przetwórstwa. Grupę tworzą rolnicy oraz urzędnicy, zajmujący się sprawami rolnictwa.
Głównym celem wizyty jest podpatrzenie, jak wygląda w Polsce sprzedaż produktów rolnych, w jaki sposób rolnicy zaopatrują się w materiały do produkcji, na jaką pomoc ze strony państwa i urzędów mogą liczyć w zakresie doradztwa rolniczego - mówi Stanisława Sady, prezes Stowarzyszenia Odnowy Obszarów Wiejskich "Wieś i Europa".
Zdaniem ukraińskich gości, różnice w organizacji rolnictwa między oboma krajami są ogromne. - U was rolnicy znacznie szybciej i efektywniej dostosowali się do warunków gospodarki rynkowej. Naszych farmerów czeka ta sama droga. Dotyczy to szczególnie regionu iwanofrankowskiego, który reprezentujemy, gdyż ma on charakter typowo rolniczy, nie ma u nas wielkiego przemysłu - mówi Lidia Wołosianko.
W Proszowicach i okolicy Ukraińcy odwiedzili plac targowy przy ul. Brodzińskiego, gospodarstwo Marka Wójcika z Wolwanowic, przedsiębiorstwa zajmujące się obrotem materiałami i maszynami do produkcji rolnej. Jak się okazuje, Ukraina, która dysponuje bodaj najlepszymi w Europie warunkami do produkcji rolniczej, musi sprowadzać żywność. Rolnicy mają ogromne problemy z zaopatrzeniem w środki ochrony roślin, nawozy czy maszyny. Większość prac wykonywana jest ręcznie.
Z maszyn najbardziej interesują ich opryskiwacze i proste urządzenia - jak pługi. Okazuje się, że u nich z tego typu sprzętem są ogromne kłopoty. Jeżeli maszyny są, to dostosowane do ogromnych gospodarstw typu kołchozów. Tymczasem ich interesują urządzenia, które mogą wykorzystać na małych powierzchniach - mówi prezes "Ekorolu" Wojciech Janowski.
Bardzo ciekawie wypadło porównanie cen. O ile na proszowickim targowisku za 15-kilogramowy worek małej cebuli trzeba zapłacić 3,5-4 zł, to na Ukrainie kilogram polskiej cebuli kosztuje w przeliczeniu 2 zł. Tak duża różnica wynika z wysokiego cła, jakie nałożyły władze Ukrainy na produkty rolne. Ma to pobudzić rozwój własnego sektora rolniczego.
W samych superlatywach wyrażali się goście również o tym, w jaki sposób polscy rolnicy są wspomagani przez państwo. - U nas nie istnieje coś takiego jak preferencyjne kredyty dla rolnictwa. W Polsce oprocentowanie takiego kredytu wynosi 2 proc., u nas 18. Poza tym nie ma ośrodków doradztwa rolniczego, przez co kultura i wiedza rolnicza są na niskim poziomie. Mamy jednak nadzieję, że powoli będzie się to zmieniać. Wśród naszej młodzieży widać coraz większe zainteresowanie tym sektorem. Mają temu służyć również takie wizyty jak obecna - stwierdził Wasyl Iwanowicz.