Spowolnienie w polskiej gospodarce jest przejściowe, w kolejnych kwartałach roku tempo wzrostu gospodarczego powinno stopniowo przyspieszać - uważają ekonomiści z PKO BP. Zagrożenie może płynąć ze strefy euro - powinna ona podjąć kroki, by obudować popyt.
"Spowolnienie, które obserwujemy od czerwca br. ma charakter przejściowy. Nasza perspektywa na kolejne kwartały (...) jest relatywnie optymistyczna, w porównaniu do prognoz" - powiedział we wtorek podczas spotkania z dziennikarzami główny ekonomista PKO BP Radosław Bodys.
Jego zdaniem do przyspieszenia wzrostu gospodarczego przyczyni się ekspansywna polityka gospodarcza, na którą składa się zarówno polityka fiskalna, jak i pieniężna. W sumie mogą one dać dodatkowe 1-1,5 pkt proc. PKB. Z tego polityka pieniężna (niskie stopy procentowe) może wnieść do PKB 0,5 pkt proc., a fiskalna 0,5-1 pkt. proc. (z tego 0,3 pkt proc. będzie wynikać z indeksacji emerytur i rent oraz świadczeń społecznych, a reszta z inwestycji publicznych).
W efekcie w tym roku polska gospodarka urośnie o 3,2 proc., a w przyszłym roku wzrost PKB wyniesie 3,6 proc. Według Bodysa prognozy te uwzględniają niekorzystny wpływ sytuacji zza naszej wschodniej granicy. "Główny znak zapytania pozostaje po stronie strefy euro" - powiedział. Zaznaczył, że większość prognoz dla strefy euro mówi o stabilizacji sytuacji albo lekkiej poprawie. Gdyby one się sprawdziły, to byłoby to istotne wsparcie dla polskiej gospodarki.
Bodys spodziewa się, że inflacja pozostanie poniżej zera dłużej niż jeszcze do niedawna wszyscy sądzili. "Teraz mamy przedłużone dno inflacji" - ocenił ekonomista. Jego zdaniem od przyszłego roku inflacja powinna powoli wzrastać - choć pozostanie niska - i w III kwartale 2015 r. wzrośnie do tzw. dolnego pasma odchyleń od celu inflacyjnego NBP, czyli wyniesie 1,5 proc. (cel to 2,5 proc. +/- 1 proc.).
Według Bodysa Rada Polityki Pieniężnej obniży jeszcze stopy procentowe w listopadzie o 25 pkt bazowych (obecnie główna stopa wynosi 2 proc.) i na tym zakończy obniżki. "To jest jeden z czynników, który w połączeniu z polityką fiskalną będzie czynnikiem stabilizującym wzrost gospodarczy" - powiedział.
Główny strateg rynków i dyrektor biura strategii rynkowych PKO BP Mariusz Adamiak ocenił, że istotnym czynnikiem ryzyka dla polskiej gospodarki w przyszłym roku jest sytuacja w strefie euro. Jej gospodarka cierpi z powodu za małego popytu; jest on niższy o ok. 5 proc. w stosunku do 2008 r. W efekcie - przy wysokim zadłużeniu niektórych krajów - widzimy pogarszające się statystyki, deflację i złą sytuację na rynku pracy.
"To, co jest kluczowe, to czy wreszcie Europa zdecyduje się na impuls fiskalny (...). Moim zdaniem nie ma wyjścia i musi się na to zdecydować" - powiedział. Według niego kontynuacja obecnej polityki w strefie euro, to "prosta droga na cmentarz".
Zdaniem Adamiaka możliwe jest, że kraje, które najbardziej potrzebują impulsu fiskalnego nie będą po prostu przestrzegać wskaźników z paktu fiskalnego, albo też dojdą do porozumienia z Niemcami, które zgodzą się na poluzowanie tych wskaźników. "Alternatywą do tego jest mizeria, która będzie trwała bardzo długo, pogarszanie się wskaźników zadłużenia w wielu krajach oraz konsekwencje społeczno-polityczne" - powiedział.
Adamiak uważa, że potrzebne decyzje wraz z polityką prowadzoną przez Europejski Bank Centralny powinny dać Europie więcej wiatru w żagle w 2016 r. "To, gdy nałożymy na pozytywne trendy w polskiej gospodarce powinno być dla niej dopalaczem" - ocenił. Według niego wyższy popyt inwestycyjny i konsumpcyjny w Polsce pozwoli naszej giełdzie kontynuować umiarkowany, pozytywny trend. Większej poprawy koniunktury i wzrostu zysków spółek należy spodziewać się w drugiej połowie przyszłego roku i w 2016 r.
"Na najbliższe miesiące jesteśmy ostrożni. Zmiana naszego nastawienia jest uwarunkowana zmianą polityki fiskalnej w strefie euro, która moim zdaniem nastąpi, ale przekonamy się o tym najszybciej za kilka miesięcy" - podsumował.
9210046
1