Gmina Ustka musi zapłacić rodzinie z Rowów prawie pół miliona złotych za ziemię zabraną przez władze PRL pod budowę kempingu. Kolejny rolnik chce 2 miliony złotych. Samorządowcy spodziewają się lawiny roszczeń - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Pół hektara ziemi rolnej rodzina Skorobohatych straciła w 1977 roku. Decyzję o wywłaszczeniu podjął naczelnik gminy, który przekazał ziemię słupskiemu przedsiębiorstwu turystycznemu Przymorze. Powstał na niej kemping dla turystów zagranicznych.
Skorobohaci dostali w latach 70. rekompensatę - 13 tysięcy starych złotych. Trzy lata temu napisali do wojewody pomorskiego i zażądali 800 tysięcy odszkodowania. Ten uznał, że decyzja z 1977 roku zapadła z naruszeniem prawa. Biegły wyliczył, że gmina teraz jest winna rodzinie z Rowów 480 tysięcy złotych.
Przewodniczący Rady Gminy Ustka Waldemar Gąsiorski jest zbulwersowany tą decyzją. Podkreśla w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że pół miliona złotych do zapłaty zmusi gminę do cięcia inwestycji. Ponadto decyzja wojewody oznacza - według niego - lawinę podobnych roszczeń. "To będzie bankructwo samorządów nad Bałtykiem" - ostrzega.
W pasie nadmorskim w latach 70. i 80. ziemia z wywłaszczeń była masowo przekazywana państwowym przedsiębiorstwom budującym pensjonaty i osiedla domków kempingowych. Tylko w gminie Ustka o swoje upomina się już kilkanaście rodzin.