Kilkuset rybaków przez 4 godziny blokowało we wtorek drogę krajową z Gdańska do Szczecina. Zdaniem organizatorów protestu, był to jedyny sposób na sprzeciw wobec rządu, który przyczynia się do niszczenia rybołówstwa. Armatorzy zarzucali urzędnikom, że ci nie są w stanie wynegocjować w Brukseli dobrych warunków, które zapewniałyby opłacalność połowów.
Protest rozpoczął się w samo południe. Manifestujący wstrzymali ruch na trzech odcinkach krajowej szóstki. Wszyscy domagali się tego samego. Wypłaty należnych im rekompensat za zakaz połowów dorszy na Bałtyku.
Podczas gdy na Wybrzeżu blokowano drogi w Warszawie wiceminister rolnictwa rozmawiał z rybakami. Zapewniał, że jeszcze w tym roku rząd wypłaci należne rekompensaty – dlatego żądania protestujących uznał za bezzasadne.
Kazimierz Plocke, wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi: mam nadzieję, że w drugiej połowie listopada Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa powinna dokonywać podpisywania pierwszych umów i wypłaty rekompensat.
Ale to nie jedyne zarzuty rybaków.
Kazimierz Wojnicz, armator: środowisko rybackie nie zna perspektywy co będzie za rok, za dwa czy za trzy. Dlatego, że nie ma opracowanej polityki w polskim rybołówstwie już od 20 lat. I stąd te nasze niepokoje.
W przyszłym tygodniu resort rolnictwa zapowiada kolejne spotkanie z rybakami, na którym najprawdopodobniej zostanie podzielona przyszłoroczny limit połowów dorszy. Szykuje się więc kolejne starcie na linii rząd – rybacy, bo w 2009 roku do rozdysponowania będzie niewiele ponad 11 tysięcy ton.