Rozpoczął się wyścig po unijne kontyngenty na przywóz towarów spoza granic wspólnoty. Od 1 maja przestały obowiązywać polskie cła. Zostały zastąpione jednolitym dla całego obszaru UE taryfikatorem celnym (niezwykle rozbudowanym) oraz równie skomplikowanym systemem ochrony wspólnego rynku. System ten przewiduje tzw. środki taryfowe i pozataryfowe, w ramach których udzielane są licencje i kontyngenty na przywóz towarów spoza UE.
W biurze prasowym resortu gospodarki poinformowano, że wczoraj wpłynęło kilkadziesiąt kolejnych wniosków (do wczesnego popołudnia ok. 30) od przedsiębiorców starających się o unijne licencje przywozowe i kontyngenty. Już 3 maja można było wnioskować o niektóre wspomniane "środki taryfowe i pozataryfowe", więc wczoraj rano resort gospodarki doliczył się 21 wniosków o zezwolenia na przywóz stali spoza UE, 224 wniosków importowych dotyczących tekstyliów i tylko 1 w sprawie obuwia. Wiadomo, że w przypadku stali chodzi np. o Ukrainę, a w przypadku tekstyliów i obuwia o kraje azjatyckie - szczególnie Wietnam.
Wyjaśnijmy, że Unia Europejska, chroniąc swój rynek w ramach "środków pozataryfowych", stosuje kontyngenty ilościowe, a w ramach tzw. środków taryfowych (powiązanych z taryfą celną UE) kontyngenty taryfowe, plafony taryfowe czy nawet zawieszenie ceł. Przedsiębiorcy sami wnioskują o przydział kontyngentów czy licencji importowych. Wnioski muszą ostatecznie trafić do Komisji Europejskiej (za pośrednictwem odpowiednich ministerstw w poszczególnych krajach UE - w naszym przypadku resortu gospodarki). Sporo wniosków, które już trafiły do resortu gospodarki wymaga doprecyzowania. To sprawia, że procedura się wydłuża. Warto przypomnieć, że część kontyngentów ma charakter ilościowy (ulegają wyczerpaniu), a w wyścigu po nie od 1 maja biorą udział przedsiębiorcy nie tylko z Polski, ale z wszystkich nowych krajów wspólnoty.