Pozostałości DDT, popularnego pestycydu, który zupełnie wycofano z użycia w Polsce w latach 70., można nadal znaleźć w organizmach ludzi - zwraca uwagę dyrektor Państwowego Zakładu Higieny (PZH), prof. Jan Ludwicki.
- Nie jest możliwe wycofanie DDT z przyrody. Nie można się go pozbyć. Choć upłynęło 30 lat od wycofania DDT ze sprzedaży, to nadal związek ten jest wykrywany w mleku kobiet - dodaje.
DDT to środek owadobójczy, który nagminnie był stosowany w zwalczaniu malarii i wszawicy na całym świecie. Stosowany był również w ochronie roślin, szczególnie przy zwalczaniu stonki ziemniaczanej.
- Po II wojnie problem wszawicy był powstrzymany właśnie dzięki DDT - mówi prof. Ludwicki.
W 2001 roku zostały opublikowane dane z wielu ośrodków badawczych na temat obecności tego związku w naszych organizmach. Wynika z nich, że DDT wpływa niekorzystnie np. na rozwój dzieci. Metabolity DDT mają także wpływ m.in. na układ hormonalny i zwiększają ryzyko zachorowalności na raka sutka.
Prof. Ludwicki zaznacza, że "DDT krąży w przyrodzie bezustannie i nie ulega biodegradacji, ponieważ wchodzi w łańcuchy pokarmowe".
- Kumuluje się w organizmach żywych, a skutki jego działania obserwuje się w kolejnych pokoleniach - dodaje.
- Można go dzisiaj znaleźć w organizmach ludzi i zwierząt zarówno na obszarze Arktyki, jak i w Europie czy Ameryce Północnej - podkreśla.
Jak wynika z badań PZH, ilość DDT w organizmach ludzi i zwierząt jest z biegiem lat coraz mniejsza. Na przykład w krowim mleku jest pięć razy mniejsza niż 20 lat temu.
- Odnotowaliśmy jednak, że spadek DDT jest coraz wolniejszy. Na początku XXI wieku osiągnęliśmy równowagę: przyjmujemy tyle metabolitów DDT do organizmu, co wydalamy - wyjaśnia naukowiec.
Obecnie stosuje się jeszcze DDT w Afryce Równikowej do walki z malarią. Jego opary przedostają się do górnych warstw atmosfery, przemieszczają się nad półkulę północną i spadają w postaci deszczu i śniegu na kraje Północnej Europy, łącznie ze strefą podbiegunową.
- Dlatego najbardziej obecnie narażoną na szkodliwy wpływ DDT grupą są Eskimosi. Żywią się oni przeważnie mięsem i rybami, pobierają więc DDT nie tylko bezpośrednio z wody, ale również za pośrednictwem pokarmu - mówi prof. Ludwicki.
DDT w Polsce stosowano, dopóki badania nie wykazały związku między jego wykorzystywaniem a wymieraniem drapieżnych ptaków, które przyswajały toksyczną substancję za pośrednictwem zjadanych owadów.
- Prawdopodobnie dlatego drastycznie spadła populacja orłów bielików, które żywią się rybami morskimi silnie skażonymi DDT - zwraca uwagę naukowiec.
Po przeprowadzeniu badań nad obiegiem DDT w środowisku i kumulacją w tkankach organizmów żywych insektycyd ten został w Polsce wycofany z użycia w pierwszej połowie lat 70.
Państwowy Zakład Higieny od 1975 roku bada wpływ DDT na organizm człowieka. Jak wyjaśnia dyrektor PZH, badana jest przede wszystkim tkanka tłuszczowa, mleko kobiet i krów.
- Obecnie zanim wprowadzi się jakiś pestycyd na rynek, to trzeba go bardzo dokładnie zbadać pod kątem działania toksycznego - zaznacza.
Specyfikę owadobójczego działania DDT odkrył szwajcarski profesor Paul Herman Mueller, za co otrzymał w 1948 roku Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii. Ze względu na niską odporność owadów i stosunkowo dużą odporność na działanie DDT kręgowców, stosowanie tego pestycydu umożliwiło walkę ze szkodnikami upraw, pasożytami ludzi i zwierząt. DDT wycofano z użycia kiedy okazało się, że ma poważne skutki uboczne.