Ministrowie ochrony środowiska państw UE przyjęli w poniedziałek przy sprzeciwie Polski i Holandii nowe, zaostrzone regulacje dotyczące czystości powietrza w UE. Polska może mieć trudności z wprowadzeniem tych przepisów.
"Nie sądzę, by Polska była w stanie do 2015 roku (kiedy mają zacząć obowiązywać nowe zaostrzone normy) spełnić te wymogi" - poinformował polskich dziennikarzy minister ochrony środowiska Jan Szyszko.
Szacuje się, że rocznie w Unii Europejskiej na choroby spowodowane zanieczyszczeniem powietrza umiera ok. 350 tys. osób. By z tym walczyć, KE zaproponowała w ubiegłym roku dyrektywę zaostrzającą obecne przepisy. Przewiduje ona limity zawartości groźnych cząsteczek w powietrzu, pochodzących z przemysłu, silników samochodowych czy elektrociepłowni, w tym najbardziej szkodliwych pyłów (tzw. aerozoli atmosferycznych) o wielkości do 2,5 mikronów (PM2,5).
Zgodnie z porozumieniem osiągniętym przez ministrów (by wejść w życie, musi jeszcze uzyskać zgodę Parlamentu Europejskiego) do 2015 roku kraje członkowskie będą musiały respektować limit koncentracji pyłów PM2,5 w wysokości maks. 25 mikrogramów na m sześc. rocznie.
"W pełni popieramy tendencje, by ograniczać zawartość tych pyłów w atmosferze" - przekonywał minister Szyszko. Jego zdaniem Polska, gdzie głównym źródłem energii jest węgiel, a w przyszłości także spalanie biomasy, nie może jednak dziś, bez dokładnych analiz, podejmować żadnych zobowiązań, kiedy sprostamy nowym założeniom.
W Europie - tłumaczył - panuje bardzo duże zróżnicowanie, jeżeli chodzi o emisję pyłów. Dlatego nie powinno się wprowadzać jednego pułapu dla wszystkich krajów. Na północy Europy - w Danii czy Szwecji - a także w niektórych krajach na zachodzie (np. Hiszpanii), zawartość PM2,5 ze źródeł nienaturalnych wynosi około 5 mikrogramów na metr sześcienny. Dla nich limit 25 mikrogramów jest wysoki i mogą nawet czterokrotnie podwyższyć emisje pyłów w atmosferze. W Polsce ten poziom wynosi obecnie około 20 mikrogramów. Wraz z rozwojem i coraz większym spalaniem będziemy zmuszeni dokonać ogromnych inwestycji w nowe technologie, by zachować europejskie normy.
Ministrowie uzgodnili także, że dopuszczalny poziom koncentracji największych cząstek (PM10) pyłów wyniesie 40 mikrogramów na metr sześcienny rocznie, z możliwością przekroczenia limitu przez 35 dni w roku. Ponadto przewidziano, że limity dotyczące PM10 zaczną obowiązywać dopiero w 2007 roku, z możliwością przedłużenia nawet o trzy lata ich wejścia w życie.
Szyszko wyraził nadzieję, że w toku dalszych prac nad dyrektywą w Parlamencie Europejskim, ulegnie ona zmianie.
Tymczasem ekolodzy biją na alarm: już normy przewidziane w projekcie dyrektywy były daleko bardziej liberalne od wyznaczonych przez Światową Organizację Zdrowia (WHO), a także obowiązujących w USA. KE proponowała maksymalny poziom koncentracji dziennej PM2,5 w wysokości 25 mikrogramów (20 mikrogramów po roku 2010). Tymczasem WHO zaleca maksymalnie 10 mikrogramów, zaś w USA obowiązuje limit 15 mikrogramów.
Komisja Europejska przekonuje, że koszt wprowadzenia dyrektywy, który szacuje na 7 mld euro rocznie, jest niczym w porównaniu z konsekwencjami zanieczyszczenia powietrza dla człowieka i środowiska naturalnego.
Spodziewany efekt to: 60 tys. zgonów mniej rocznie i oszczędności w ochronie zdrowia rzędu 42 mld euro, kosztem nowych restrykcji na przemysł i transport, które emitują szkodliwe tlenki azotu, dwutlenek siarki i amoniak.