W Hrebennem zatrzymano kierowcę ukraińskiego, który chciał wywieźć z kraju bez pozwolenia blisko 50 ton mięsa i wędlin. Incydent zadaje kłam teorii, że to Polacy szmuglują na Wschód polskie mięso.
W środę po południu na teren przejścia granicznego wjechała ukraińska chłodnia. Kierowca deklarował, że przewozi w niej wapno budowlane. Celnicy pod dwiema warstwami worków znaleźli blisko 48 ton przetworów mięsnych: mrożonych kurczaków, wędzonek i wędlin, których - zgodnie z nałożonymi na Polskę sankcjami - nie można eksportować na Wschód.
Rozładowywanie kontrabandy trwało przez całą noc ze środy na czwartek. - Wiadomo już, że większość przetworów mięsnych była przeterminowana - poinformowali wczoraj po południu prokuratorzy na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.vKierowca ciężarówki Vołodymyr H. został zatrzymany. Prokurator postawił mu zarzuty fałszowania dokumentów i paserstwa celnego, czyli korzystania z rzeczy pochodzącej z przemytu. Wczoraj po południu kierowca został przewieziony do Lublina, gdzie rozpoczęło się jego przesłuchanie. Mężczyźnie grozi do ośmiu lat więzienia. Dziś zapadnie decyzja, czy trafi do aresztu.
Policja w całym kraju sprawdza, skąd mięso pochodzi i dokąd miało trafić. Prowadzone są też badania jego przydatności do spożycia. Śledczy określa sprawę jako rozwojową i nie wyklucza kolejnych zatrzymań.
Nie tylko Polacy szmuglują mięso
Kilka tygodni temu rosyjskie i ukraińskie służby sanitarne wprowadziły zakaz importu polskiego mięsa i przetworów mięsnych. Głównym powodem był niekontrolowany przemyt tych wyrobów z pominięciem kontroli sanitarnych. Według Rosjan i Ukraińców sterują tym polskie zakłady mięsne, by pozbyć się nadprodukcji.