Nadal nie wiadomo, czy i kiedy polskie zboże zostanie przekazane głodującym w Afryce.
Na pomysł wpadła telewizja polska, poparł ją papież i prezydent, a Sejm w ekspresowym tempie naniósł niezbędne poprawki do odpowiedniej ustawy. Chodzi oczywiście o przekazanie naszych nadwyżek zboża głodującym państwom afrykańskim, dzięki czemu Polska zapisać by mogła na koncie dobry uczynek, a nasi rolnicy zyskali większą szansę na pozbycie się zbiorów. Ale ta, zarazem szlachetna i praktyczna inicjatywa wciąż nie może doczekać się realizacji, ostatnio zaś jej omawianie "spadło" z porządku obrad rządu. Głównym powodem jest brak ustaleń, kto mianowicie miałby sfinansować wysyłkę ziarna do Afryki. Koszty tej operacji są niemałe. Załadowanie tony ziarna do wagonu kosztuje 6 zł od tony. Transport kolejowy tejże tony to wydatek średnio ok. 40 zł, przeładowanie jej na statek to kolejne 10 zł. Koszt frachtu morskiego wylicza się średnio na 50 zł od tony, a ubezpieczenie stanowi ok. 0,5 proc. wartości ładunku. Jeśli, co byłoby logiczne i znacznie zwiększałoby skuteczność pomocy, zamiast ziarna wysłalibyśmy mąkę, to do powyższej kwoty trzeba jeszcze doliczyć koszty przemiału. Zebrane dotychczas środki, m.in. 450 tys. zł z Archidiecezji Katowickiej, są więc kroplą w morzu potrzeb. Ale problem kosztów to jeszcze nie wszystko. Akcja przekazania zboża wymaga dobrej organizacji, tak aby przesłana żywność trafiła do potrzebujących a nie w ręce lokalnych władców, jako przedmiot spekulacji. Poza tym nikt w Polsce jeszcze nie wie, czy państwa afrykańskie są zainteresowane naszą pomocą zbożową, a także - ile pszenicy faktycznie możemy przekazać. Pojawiły się bowiem głosy, by obecne nadwyżki zachować w magazynach na wypadek klęsk żywiołowych albo... sprzedać je Czechom lub Niemcom, którzy po powodziach mogą odczuwać braki w zaopatrzeniu. Pewne jest jedno - zanim decydenci zdecydują się na jakieś rozwiązanie, w Afryce umrą z głodu kolejne tysiące ludzi, a jeśli w końcu z akcji zrezygnujemy, ośmieszymy się przed światem. Może więc lepiej nie działać na zasadzie: "Ja rzucam pomysł, a wy jego łapcie"?