Każdego roku odbywa się ponad tysiąc konkursów dla najlepszego produktu, firmy, czy biznesmena. Nagrody odbiera 20 tys. przedsiębiorców. Kosztują, w zależności od rangi konkursu od 1000 zł do 50 tys. zł.
Niektórzy organizatorzy - firmy prywatne i organizacje biznesowe z tytułu wpisowego zbierają 100 mln złotych rocznie. Zapłacić trzeba za samo zgłoszenie. Na przykład - do nagrody - „Teraz Polska” ok. 6 tys. złotych. Wojciech Sokół z TESCO powiedział, że dla klientów jest to wyróżnik produktu, dla nas jakości. Od maja nie będzie można przyznawać znaków podkreślających polską jakość. W ciągu 1,5 roku z etykiet produktów powinny zniknąć „Dobre bo polskie”, „Polska dobra żywność”, czy „Polski produkt przyszłości”.
Alina Białkowska-Gużyńska - zastępca redaktora naczelnego Businessman Magazine powiedziała, że kojarzenie jakości z regionem jest niezgodne z prawem europejskim i dyrektywą o wolnym rynku.
Swoje godła promocyjne musiały zlikwidować wszystkie kraje Wspólnoty. Zniknął np. znak „Jakość z niemieckich landów”. Dlatego Wielkopolska Fundacja Żywności już zapowiedziała, że znak „Dobre bo polskie” zamieni na „Najlepsze w Polsce”. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uważa, że jest to zgodne z prawem, bo nagrodę przyznaje niezależna organizacja i żeby ją dostać trzeba spełnić określone kryteria. Likwidacja znaków promocyjnych uderzy najbardziej w małych i średnich przedsiębiorców. To dla nich główny sposób zaistnienia i wyróżnienia produktu na rynku. Chociaż większość konsumentów przy zakupach kieruje się ceną, a nie jakością i marką.