Zwykle zaczyna się niewinnie: kupuje człowieczek margarynę do smarowania pieczywa, a do niej dostaje nożyk – śliczny, kolorowy. Nożyk, który nie pasuje do niczego – mały człowiek żądny harmonii – dokupuje więc pięć opakowań, by stworzyć komplet. Tym sposobem gadżet, bo o nim mowa, staje się nieodłączną cząstką naszej rzeczywistości.
Wtopił się w nią bezboleśnie i z niespodziewaną łatwością. Pojawił się wraz z reklamą, z supermarketem, wraz z tak przez nas kiedyś upragnioną rzeczywistością zachodu. I został, i "powodzi mu" się całkiem nieźle, bo zainteresowanie nim rośnie wprost proporcjonalnie do wzrostu częstotliwości odwiedzania przez Polaków hiper i supermarketów, wprost proporcjonalnie do wielkości dokonywanych zakupów, do wzrostu pragnienia nowinek. A Polak jest ciekawski. Gadżet to nieodłączny elementem każdej kampanii, każdej promocji, każdej sprzedaży – nałóg, któremu trudno oprzeć.
Mały człowiek, pożarty potęgą gadżetu czyni coraz to nowe zakupy. Wstępuje po herbatę; zbiera komplet łyżeczek; później filiżanek, talerzyków, otwieraczy do butelek, do konserw, fantastyczne jednorazowe długopisy, wisiorki, saszetki, nowe kolejne telefony (oczywiście z pokrowcami), spinki do mankietów, wizytowniki, karty różańcowe, koperty i papiery firmowe (różnych firm), organizery, notatniki, kalendarze, scyzoryki. I czuje się wspaniale. Czuje spełnienie, gdy przed wyjściem do pracy zakładał nowy krawat na gumce (otrzymany przy zakupie pięciu par skarpetek w specjalnej, promocyjnej ofercie), gdy na palec wsuwał okazały sygnet z wyciśniętą nazwą firmy wysyłkowej (której był stałym klientem, a pierścień dostał w rekompensacie, ponieważ tym razem nie wygrał miliona – uda się przy następnym losowaniu). Czuje się świetnie... zasiada przy biurku zastawionym tymi wszystkimi, niesamowicie praktycznymi bibelotami okupionymi wytrwałością poszukiwań i szczęśliwym (jak sądzi) losem, który nad nim czuwa.
Z czasem, wraz z rozwojem gustów konsumentów, wraz z potęgującą się w nich jednak podejrzliwością, gadżet staje się coraz bardziej wyrafinowany, coraz bardziej zaskakuje, i coraz bardziej mami.
W chwili gdy krótka wiadomość tekstowa, nowa wiadomość w skrzynce głosowej lub odebrane połączenie zostały mianowane najporęczniejszą formą kontaktu – gadżet uzyskał tytuł najpotężniejszej formy pozyskania klienta. O tak, oferty operatorów sieci komórkowych to prawdziwa gadżetowa rozkosz. Dodatkową pożywką są wszelkiego typu święta, nie-święta, okazje i nie-okazje. Każde. No choćby to dzisiejsze czerwone święto – szczyt gadżetowego szaleństwa.
Gadżet kusi, wabi, pożera, z czasem odsuwa sens, istotę – wszystko w imię nowej szczęśliwości. Zamiennik osobowości.