Żywność modyfikowana genetycznie (GMO) to główny temat debaty, zorganizowanej w Białymstoku. Jej tytuł „Podlasie wolne od GMO" jest tylko częściowo zgodny z prawdą. Bo choć upraw genetycznie modyfikowanych u nas nie ma, to w sklepach można kupić wytwarzane z nich produkty.
Uprawy genetycznie modyfikowane - głównie soi, rzepaku, kukurydzy i ryżu - w Afryce, Ameryce Północnej czy Azji to już standard. W Polsce są zabronione. Ale sprzedaż żywności z GMO - już nie. I choć większość z nas ma na ten temat wyrobione zdanie, mimo to produkty z GMO trafiają na nasze stoły. Głównie po zakupach w dużych sklepach. Jak mówi Marek Kryda z Koalicji "Polska wolna od GMO" - Parówki, jakieś wędliny, kiełbasy, no tam zobaczymy, że jest białko sojowe. Nikt nie zaznacza, że jest to białko genetycznie modyfikowane. To wersja ekologów. Według podlaskiego Sanepidu, który bada, czy produkty z GMO są dobrze oznakowane - jest inaczej. - Zdarzył się jeden przypadek, że pobieraliśmy próbkę z wyrobu - w tym przypadku cukierniczego - i była tam soja genetycznie modyfikowana, której producent nie deklarował. Ale mówię, że są to bardzo sporadyczne przypadki i przez inspekcję wykrywane – powiedziała Magdalena Chojnowska z podlaskiego Sanepidu.
Jednak według przeciwników GMO - to tylko czubek góry lodowej. Dlatego o pomoc zwrócili się do parlamentarzystów. - Aby także zastanowić się nad zmianą prawa, nad wprowadzeniem nowych reguł i norm – powiedział Hieronim Wawrzyński, współorganizator konferencji „Podlasie wolne od GMO".
Chodzi o to, abyśmy mieli wybór i wiedzieli, czy produkt, który kupujemy jest genetycznie modyfikowany czy nie. Ale z tego wyboru często rezygnujemy sami. W ogóle nie czytając etykiet.