Były wielkie nadzieje i oczekiwania, które niestety zakończyły się niczym. Impas w sprawie handlu mlekiem i mięsem z Rosją trwa nadal i nic nie wskazuje na to, żeby sprawa szybko się wyjaśniła. Do tego dochodzi realne zagrożenie, że Rosjanie wstrzymają import naszych kwiatów, owoców i warzyw.
Tym razem Moskwa będzie miała bardzo silne argumenty, aby zamknąć swoją granicę z Polską na import artykułów roślinnych. Nasze ministerstwo rolnictwa przyznaje, że w grudniu i styczniu polscy eksporterzy sprzedali do Rosji kwiaty i warzywa, w których stwierdzono groźne choroby oraz szkodniki.
Inspekcja Ochrony Roślin została postawiona w stan najwyższej gotowości, aby nie dopuścić do podobnych wpadek. Zagrożenie dla naszego eksportu jest bardzo prawdopodobne. Moskwa w podobnych sytuacjach bywała bezwzględna. Po wykryciu szkodników w kwiatach z Holandii nałożono na nie embargo, które potem rozszerzona na inne produkty. Straty holenderskich eksporterów już przekroczyły pół miliarda euro.
Zupełnie inne problemy mają z Rosjanami nasze mleczarnie. Im nie udowodniono żadnych uchybień, a mimo to nie mogą sprzedawać swoich produktów do Rosji. Lista zakładów, które uzyskają takie prawo miała być ogłoszona w połowie lutego. Niestety wciąż nie jest znana.
Ministerstwo rolnictwa oprócz ogłoszenia listy mleczarni z prawem eksportu do Rosji domaga się przysłania kolejnych grup rosyjskich kontrolerów, którzy ponownie sprawdziliby zakłady mięsne. "Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby zadowolić rosyjski władze, tak, aby odzyskać naszą licencję eksportową, mamy długą tradycję handlu z Rosją" - powiedział prezes Animexu Morten Jensen.
Prawo eksportu do Rosji ma zaledwie 19 zakładów mięsnych, ani jeden zakłada drobiarski oraz mleczarnia.