65 euro do hektara będą wynosić od przyszłego roku dopłaty do produkcji roślin strączkowych. To pomysł na przynajmniej częściowe zastąpienie importowanych transgenicznych pasz. Ale zdaniem ekspertów na niewiele się to zda.
Na polskich polach uprawy roślin strączkowych i motylkowych są wciąż rzadkością. Ale rząd chce to zmienić i zachęcić do siania bobiku, łubinu czy koniczyn. O pomoc mogliby się ubiegać rolnicy składający w przyszłym roku wnioski o dopłaty bezpośrednie. Czekamy jeszcze tylko na zgodę Komisji Europejskiej.
Marek Sawicki–minister rolnictwa : W tej sprawie zwróciliśmy się oczywiście do Komisji, ale raczej jest to tylko i wyłącznie wniosek formalny i nie sądzę, żeby Komisja stosowała jakiekolwiek ograniczenia.
Zdaniem przedsiębiorców to dobry pomysł, a przemysł paszowy będzie zainteresowany polskimi wysokobiałkowymi paszami. Jest tylko jedno ale.
Adam Tański–Izba Zbożowo-Paszowa: Pamiętajmy, polskie rośliny strączkowe, które mogłyby wchodzić w rachubę jednak wymagają specjalnych odmian, które gwarantowałyby, że ziarna tych roślin strączkowych byłyby wolne od składników szkodliwych, które w tej chwili eliminują to ziarno z produkcji pasz.
Zdaniem Izby Zbożowo-Paszowej dzięki wsparciu finansowemu rośliny strączkowe i motylkowe mogą zastąpić maksymalnie 10% pasz powstałych na bazie transgenicznych śrut.