Spośród 800 produktów regionalnych zarejestrowanych w Unii Europejskiej, Polska ma zaledwie 10. W dodatku od niedawna. To stawia nas na jednym z ostatnich miejsc w Europie. Problemem w tym, że polscy producenci niechętnie składają wnioski do Brukseli. Do większej aktywności namawia Polaków Komisja Europejska. Tym bardziej, że do 2013 na promocję produktów regionalnych mamy do wydania 110 milionów euro.
Włoscy producenci do tej pory zarejestrowali już 200 specjałów. Podobnie Niemcy. Polska na tle innych krajów Europy zrobiła w tym kierunku wyjątkowo mało, choć potencjał ma spory.
Michele Ottati, Komisja Europejska: wasze produkty charakteryzuje wysoka oryginalność. Sądzę, że są unikalne w Europie. Mają specyficzny smak, którego nie znajdzie się nigdzie indziej.
Problem w tym, że takich opinii o naszej żywności w Brukseli jak i w całej Unii jest niewiele. Mało kto zna polskie produkty, bo prawie nikt o nich nie słyszał. Jedyne rozwiązanie to promocja. Tym bardziej że są na to pieniądze. Jest jednak warunek. Konieczność rejestracji.
Jerzy Bartnik, Prezes Związku Rzemiosła Polskiego: pewnie, że to jest i wysiłek i pieniądze i tysiąc stron opracowań, identyfikacja, uzasadnienie, historia – wiele rzeczy się na to składa. Ale musimy tą drogą wchodzić, to jest nisza rynkowa.
Biurokracja i finanse to jednak nie wszystko. W Polsce wciąż brakuje dużych organizacji skupiających producentów. Nadmierne rozdrobnienie branży rolno-spożywczej nikomu nie służy. Przyznają to nawet sami producenci.
Andrzej Stania, Śląski Cech Rzeźników i Wędliniarzy w Katowicach: wszystko idzie w dobrym kierunku. Ale my jako branża musimy iść jako jeden konkretny związek. Jeżeli będziemy ciągnęli to po swojemu znowu nie wyjdzie wiele albo mało.
W tej chwili na unijnej liście produktów prawnie chronionych są między innymi bryndza podhalańska, oscypek, rogal świętomarciński, miody pitne. O rejestrację ubiegają się kolejne. W sumie ponad 20 polskich specjałów.
7921420
1