aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Czy stać nas na bezpieczną atomówkę?

5 stycznia 2016

Szwajcaria po katastrofie w Japonii właśnie wstrzymała swój program atomowy, Niemcy już od kilku lat mówią, że chcą z atomu zrezygnować. Tymczasem Polska nadal ma w planach budowę dwóch elektrowni. Pytanie czy nam się to opłaca, zastąpiło pytanie czy jest to bezpieczne?

- Kiedy my się zdecydujemy na budowę elektrowni jądrowej, będzie ona projektowana przede wszystkim pod kątem bezpieczeństwa - przekonywał Donald Tusk, błyskawicznie reagując na to, co wydarzyło się w Japonii.
Gdy przed niecałym ćwierćwieczem wybuchła elektrownia w Czarnobylu, świat odwrócił się od atomu. Także w Polsce na początku lat 90. po protestach ekologów, a także z braku funduszy zarzucono program budowy elektrowni jądrowej w Żarnowcu. Teraz gdy po dwudziestu latach do pomysłu wrócono, znowu mamy do czynienia z katastrofą.

- Energia atomowa ma to do siebie, że jak wymknie się spod kontroli, a przecież wszystkiego nie da się przewidzieć, to po prostu jest nie do opanowania. Najlepszym przykładem jest Japonia - mówi Wirtualnej Polsce prof. Władysław Mielczarski, ekspert od energetyki. -
Kiedy patrzę na dzisiejsze problemy Japończyków, którzy słyną ze swojej dokładności i precyzji, to zastanawiam się, jak może funkcjonować taka elektrownia w kraju, który nie potrafi nawet dróg sobie wybudować, a samolot z prezydentem nie ma odpowiednio wyszkolonej załogi prof. Władysław Mielczarski
Kiedy patrzę na dzisiejsze problemy Japończyków, którzy słyną ze swojej dokładności i precyzji, to zastanawiam się, jak może funkcjonować taka elektrownia w kraju, który nie potrafi nawet dróg sobie wybudować, a samolot z prezydentem nie ma odpowiednio wyszkolonej załogi - dodaje.

Jednak zwolennicy energii z atomu przekonują, że nie ma się czego bać.
- Elektrowniami atomowymi w Polsce nie będą zarządzać politycy, tylko prywatna firma PGE. Tu nie ma żadnych obaw - zapewnia dr Tomasz Teluk z Instytutu Globalizacji
Według zwolenników atomu nie bez znaczenia są najnowsze zdobycze technologiczne w zakresie energii jądrowej. Reaktory w japońskich elektrowniach atomowych miały po 40 lat i w ciągu najbliższych trzech lat miały je zastąpić nowe.
- W nowych reaktorach generacji III i III+ zrewidowano filozofię bezpieczeństwa. Reaktory muszą być odporne na awarie projektowe zakładane przez konstruktora obiektu. Uwzględnia się też tzw. awarie hipotetyczne, których opis nie był przyjmowany przez konstruktora, a ustalany jest przez agencje narodowe lub międzynarodowe - tłumaczy Łukasz Koszuk, pracownik Instytut Energii Atomowej POLATOM w Świerku. - Wykorzystanie naturalnych zjawisk, jak odporność na wysokie temperatury, siła ciężkości czy konwekcja cieplno-grawitacyjna w reaktorach generacji III+, sprawia, że są one całkowicie bezpieczne - dodaje ekspert.

Atomowa energia już za 10 lat?

Uspokaja także prezes PGE - koncernu, który ma budować i zarządzać polskimi elektrowniami atomowymi.
- Obserwujemy to, co dzieje się w Japonii, i analizujemy sposób, w jaki firma, rząd i nadzór jądrowy są przygotowane do zapobiegania i radzenia sobie w sytuacji zagrożenia. Wnioski uwzględnimy w realizacji naszego programu - powiedział "Rzeczpospolitej" Tomasz Zadroga, prezes PGE.

Na razie więc polski program atomowy ma zielone światło. Plan rządu to wybranie wciągu najbliższych miesięcy lokalizacje dwóch elektrowni jądrowych, w 2016 roku rozpoczęcie budowy pierwszej z nich, a pierwszy prą ma popłynąć z niej w 2020 roku.

Cały czas nie wiadomo, kto dostarczy kluczowe dla elektrowni reaktory. W przetargu, który zostanie ogłoszony za pół roku, wystartować mają trzy firmy: połączone siły francuskich koncernów EdF i Areva, amerykański Westinghouse oraz japońsko-amerykańska GE Hitachi. To właśnie reaktory Hitachi i GE znajdują się w elektrowni Fukushima I.

Myślę, że po tej awarii zrezygnujemy z reaktorów wrzących proponowanych przez GE Hitach, ponieważ mają one jeden obieg chłodzenia. To znaczy skażona para wodna z reaktora od razu idzie do turbiny, a teraz w Japonii jest problem właśnie z uwolnieniem tej wody do otoczenia - tłumaczy anonimowo jeden z ekspertów ds. atomu.

Z kolei producent zapewnia, że jej technologia jest w pełni bezpieczna.
- Nasze projekty reaktorów III+ to 50 lat historii i doświadczeń. Dodatkowo dodajemy również do tego m.in. odporność katastrofy lotnicze czy cyfrową kontrolę systemów, które zostały tak opracowane, by wytrzymały cybernetyczny atak terrorystyczny - mówił nam Danny Roderick, podczas wywiadu udzielonego podczas ubiegłorocznego Forum Ekonomicznego w Krynicy.

Już tylko dwóch kandydatów?

Niezależnie jednak od wyboru technologii eksperci są zgodni, że po japońskiej katastrofie Polacy przestraszą się elektrowni atomowych.
- Gdy w zeszłym roku przeprowadzaliśmy akcję informacyjną pod nazwą Atomowy Autobus - Mobilne Laboratorium, zaskoczyło, że Polacy w większości opowiadają się za budową elektrowni jądrowych. Sądzę, że teraz społeczeństwo może mieć pewne wątpliwości, ale młodzi ludzie postrzegają projekt atomowy jako nadrobienie pewnych luk technologicznych i szczególnie wśród nich nie będzie drastycznej zmiany opinii. Dlatego teraz tak ważne jest przekazywanie opinii publicznej rzetelnej informacji o skutkach katastrofy w Japonii - mówi Łukasz Koszuk, który oprócz pracy w Instytucie Energii Atomowej POLATOM jest także prezesem Fundacji Forum Atomowe (jej zadaniem jest edukacja społeczna w dziedzinie pokojowego wykorzystania energii jądrowej).

Innego zdania jest przeciwnik energii jądrowej prof. Władysław Mielczarski.
- Polacy nie będą chcieli mieć atomu. Lepiej nie igrać z diabłem. Przecież za rok minie sto lat od wybudowania niezawodnego, cudownego i niezatapialnego urządzenia Titanic, które zatonęło później praktycznie w ciągu dwóch godzin. To samo dotyczy reaktorów. - mówi ekspert.

Dziś na świecie jest ponad 400 reaktorów jądrowych, poważne katastrofy przez ostatnie kilkadziesiąt lat można policzyć na palcach jednej ręki (razem z Fukushima 1). Swoje programy mają oprócz Francji, USA czy Niemiec także takie kraje jak Bangladesz, Litwa czy Kazachstan.
- W Polsce nie zabraknie energii elektrycznej, ale jeśli nie będziemy wytwarzać jej więcej, odbije się to negatywnie na naszym wzroście gospodarczy - mówi dr Tomasz Teluk.

Jego zdaniem konsekwencją wstrzymania czy zaniechania polskiego programu atomowego będą wyższe ceny na energię elektryczną, bo ta produkowana z węgla po doliczeniu kosztów opłat za emisję CO2 jest dużo droższa.

A jak twierdzą eksperci z Międzynarodowej Agencji Energii Atomistyki w Wiedniu, paliwa do elektrowni jądrowych wystarczy jeszcze na co najmniej tysiąc lat. Ropa i węgiel mogą skończyć się jeszcze w tym stuleciu.

 


POWIĄZANE

Już za moment rozpocznie się długo wyczekiwany gorący sezon wakacyjny. Z pomocą ...

Nieustannie pojawiają się nowe informacje o przypadkach, w których oszuści wykor...

Wiele osób posiadających rezydencję podatkową Abu Zabi, Dubaju czy innego emirat...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę