Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Czy stać nas na bezpieczną atomówkę?

5 stycznia 2016

Szwajcaria po katastrofie w Japonii właśnie wstrzymała swój program atomowy, Niemcy już od kilku lat mówią, że chcą z atomu zrezygnować. Tymczasem Polska nadal ma w planach budowę dwóch elektrowni. Pytanie czy nam się to opłaca, zastąpiło pytanie czy jest to bezpieczne?

- Kiedy my się zdecydujemy na budowę elektrowni jądrowej, będzie ona projektowana przede wszystkim pod kątem bezpieczeństwa - przekonywał Donald Tusk, błyskawicznie reagując na to, co wydarzyło się w Japonii.
Gdy przed niecałym ćwierćwieczem wybuchła elektrownia w Czarnobylu, świat odwrócił się od atomu. Także w Polsce na początku lat 90. po protestach ekologów, a także z braku funduszy zarzucono program budowy elektrowni jądrowej w Żarnowcu. Teraz gdy po dwudziestu latach do pomysłu wrócono, znowu mamy do czynienia z katastrofą.

- Energia atomowa ma to do siebie, że jak wymknie się spod kontroli, a przecież wszystkiego nie da się przewidzieć, to po prostu jest nie do opanowania. Najlepszym przykładem jest Japonia - mówi Wirtualnej Polsce prof. Władysław Mielczarski, ekspert od energetyki. -
Kiedy patrzę na dzisiejsze problemy Japończyków, którzy słyną ze swojej dokładności i precyzji, to zastanawiam się, jak może funkcjonować taka elektrownia w kraju, który nie potrafi nawet dróg sobie wybudować, a samolot z prezydentem nie ma odpowiednio wyszkolonej załogi prof. Władysław Mielczarski
Kiedy patrzę na dzisiejsze problemy Japończyków, którzy słyną ze swojej dokładności i precyzji, to zastanawiam się, jak może funkcjonować taka elektrownia w kraju, który nie potrafi nawet dróg sobie wybudować, a samolot z prezydentem nie ma odpowiednio wyszkolonej załogi - dodaje.

Jednak zwolennicy energii z atomu przekonują, że nie ma się czego bać.
- Elektrowniami atomowymi w Polsce nie będą zarządzać politycy, tylko prywatna firma PGE. Tu nie ma żadnych obaw - zapewnia dr Tomasz Teluk z Instytutu Globalizacji
Według zwolenników atomu nie bez znaczenia są najnowsze zdobycze technologiczne w zakresie energii jądrowej. Reaktory w japońskich elektrowniach atomowych miały po 40 lat i w ciągu najbliższych trzech lat miały je zastąpić nowe.
- W nowych reaktorach generacji III i III+ zrewidowano filozofię bezpieczeństwa. Reaktory muszą być odporne na awarie projektowe zakładane przez konstruktora obiektu. Uwzględnia się też tzw. awarie hipotetyczne, których opis nie był przyjmowany przez konstruktora, a ustalany jest przez agencje narodowe lub międzynarodowe - tłumaczy Łukasz Koszuk, pracownik Instytut Energii Atomowej POLATOM w Świerku. - Wykorzystanie naturalnych zjawisk, jak odporność na wysokie temperatury, siła ciężkości czy konwekcja cieplno-grawitacyjna w reaktorach generacji III+, sprawia, że są one całkowicie bezpieczne - dodaje ekspert.

Atomowa energia już za 10 lat?

Uspokaja także prezes PGE - koncernu, który ma budować i zarządzać polskimi elektrowniami atomowymi.
- Obserwujemy to, co dzieje się w Japonii, i analizujemy sposób, w jaki firma, rząd i nadzór jądrowy są przygotowane do zapobiegania i radzenia sobie w sytuacji zagrożenia. Wnioski uwzględnimy w realizacji naszego programu - powiedział "Rzeczpospolitej" Tomasz Zadroga, prezes PGE.

Na razie więc polski program atomowy ma zielone światło. Plan rządu to wybranie wciągu najbliższych miesięcy lokalizacje dwóch elektrowni jądrowych, w 2016 roku rozpoczęcie budowy pierwszej z nich, a pierwszy prą ma popłynąć z niej w 2020 roku.

Cały czas nie wiadomo, kto dostarczy kluczowe dla elektrowni reaktory. W przetargu, który zostanie ogłoszony za pół roku, wystartować mają trzy firmy: połączone siły francuskich koncernów EdF i Areva, amerykański Westinghouse oraz japońsko-amerykańska GE Hitachi. To właśnie reaktory Hitachi i GE znajdują się w elektrowni Fukushima I.

Myślę, że po tej awarii zrezygnujemy z reaktorów wrzących proponowanych przez GE Hitach, ponieważ mają one jeden obieg chłodzenia. To znaczy skażona para wodna z reaktora od razu idzie do turbiny, a teraz w Japonii jest problem właśnie z uwolnieniem tej wody do otoczenia - tłumaczy anonimowo jeden z ekspertów ds. atomu.

Z kolei producent zapewnia, że jej technologia jest w pełni bezpieczna.
- Nasze projekty reaktorów III+ to 50 lat historii i doświadczeń. Dodatkowo dodajemy również do tego m.in. odporność katastrofy lotnicze czy cyfrową kontrolę systemów, które zostały tak opracowane, by wytrzymały cybernetyczny atak terrorystyczny - mówił nam Danny Roderick, podczas wywiadu udzielonego podczas ubiegłorocznego Forum Ekonomicznego w Krynicy.

Już tylko dwóch kandydatów?

Niezależnie jednak od wyboru technologii eksperci są zgodni, że po japońskiej katastrofie Polacy przestraszą się elektrowni atomowych.
- Gdy w zeszłym roku przeprowadzaliśmy akcję informacyjną pod nazwą Atomowy Autobus - Mobilne Laboratorium, zaskoczyło, że Polacy w większości opowiadają się za budową elektrowni jądrowych. Sądzę, że teraz społeczeństwo może mieć pewne wątpliwości, ale młodzi ludzie postrzegają projekt atomowy jako nadrobienie pewnych luk technologicznych i szczególnie wśród nich nie będzie drastycznej zmiany opinii. Dlatego teraz tak ważne jest przekazywanie opinii publicznej rzetelnej informacji o skutkach katastrofy w Japonii - mówi Łukasz Koszuk, który oprócz pracy w Instytucie Energii Atomowej POLATOM jest także prezesem Fundacji Forum Atomowe (jej zadaniem jest edukacja społeczna w dziedzinie pokojowego wykorzystania energii jądrowej).

Innego zdania jest przeciwnik energii jądrowej prof. Władysław Mielczarski.
- Polacy nie będą chcieli mieć atomu. Lepiej nie igrać z diabłem. Przecież za rok minie sto lat od wybudowania niezawodnego, cudownego i niezatapialnego urządzenia Titanic, które zatonęło później praktycznie w ciągu dwóch godzin. To samo dotyczy reaktorów. - mówi ekspert.

Dziś na świecie jest ponad 400 reaktorów jądrowych, poważne katastrofy przez ostatnie kilkadziesiąt lat można policzyć na palcach jednej ręki (razem z Fukushima 1). Swoje programy mają oprócz Francji, USA czy Niemiec także takie kraje jak Bangladesz, Litwa czy Kazachstan.
- W Polsce nie zabraknie energii elektrycznej, ale jeśli nie będziemy wytwarzać jej więcej, odbije się to negatywnie na naszym wzroście gospodarczy - mówi dr Tomasz Teluk.

Jego zdaniem konsekwencją wstrzymania czy zaniechania polskiego programu atomowego będą wyższe ceny na energię elektryczną, bo ta produkowana z węgla po doliczeniu kosztów opłat za emisję CO2 jest dużo droższa.

A jak twierdzą eksperci z Międzynarodowej Agencji Energii Atomistyki w Wiedniu, paliwa do elektrowni jądrowych wystarczy jeszcze na co najmniej tysiąc lat. Ropa i węgiel mogą skończyć się jeszcze w tym stuleciu.

 


POWIĄZANE

Traktor blokujący ruch drogowy w Brukseli/ Fot. Bogdan Hoyaux [© European Union ...

Dla certyfikowanych ukraińskich producentów rolnych zajmujących się produkcją ek...

Zgodnie z wynikami trzech kwartałów 2024 r. rumuński port Konstanca zmniejszył o...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę