Na ustawę o biopaliwach niecierpliwie czekają nie tylko rolnicy, ale także właściciele gorzelni. Dla branży to jedyna szansa na wyjście z kryzysu.
Jeszcze dziesięć lat temu w Polsce działało ponad 900 gorzelni. Obecnie nie więcej niż 250. Szansę na rozwój są nie wielkie, gdyż zapotrzebowanie na odwodniony spirytus ze strony Polmosów jest stałe i nie przekracza 100 milionów litrów rocznie. Iskierka nadziej pojawiła się na początku roku, gdy do polskich gorzelników zgłosiły się niemieckie koncerny biopaliwowe.
Od tego momentu eksport gwałtownie rośnie i przekracza już 50 milionów litrów. Ale to nic w porównaniu w możliwościami produkcyjnymi polskich gorzelni, które są oceniane na 600 milionów litrów. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy zacznie obowiązywać ustawa o biopaliwach, która wymusi na koncernach paliwowych większe zainteresowanie odwodnionym spirytusem.
Jest jeszcze jeden problem. Gorzelnie będą w stanie sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu na spirytus pod warunkiem unowocześnienia produkcji. To będzie możliwe tylko wtedy, gdy otrzymają wsparcie finansowe z unijnych funduszy. Do tej pory - nie wiadomo czemu - nie mogą z niego skorzystać.