Brak rynków zbytu, nadmiar produkcji oraz malejąca ilość zawieranych umów kontraktacyjnych - to podstawowe problemy polskich drobiarzy. Mają jednak nadzieję, że po 1 maja sytuacja się zmieni, ponieważ znikną cła w handlu z krajami Piętnastki. Pytanie tylko jak przetrwać do tego czasu.
Polscy drobiarze od roku mają problemami ze zbytem swojego towaru. Chodzi o to, że w Polsce mamy nadwyżkę tego mięsa. Resort Rolnictwa już dawno zaproponował Komisji Europejskiej otworzenie bezcłowego kontyngentu na import drobiu z Polski. Na razie bez rezultatu. "Wystąpiłem do Komisji Europejskiej aby alej utworzyć kontyngent bezcłowy na import do Unii Europjeksej drobiu z Polski. To by oznaczało, że polscy eksporterzy drobiu mieliby szansę wyeksportować nadwyżkę." - mówi minister rolnictwa Wojciech Olejniczak.
Eksperci są pewni, że Komisja Europejska nie zgodzi się na rozszerzenie nam kontyngentu. Boom Eksportowy zaczął się w lutym 2003 roku. Wtedy kontyngent wynosił około 45 tys. ton. Na przełomie maja i czerwca nie zostało z niego ani śladu. Zdaniem ekspertów można było w tej sytuacji nadal wysyłać mięso. Niestety sprzedawało się go znacznie mniej z powodu wysokich ceł, które powodowały wzrost ceny drobiu. Od kilograma filetów z kurczaka trzeba było zapłacić około 1 euro. Nie co mniej za filety z indyka 0,8 euro. Odbiorcy Unijni mają w czym wybierać.
Drobiarze są sceptyczni, ponieważ dotychczasowe starania o przyznanie nam większego kontyngentu w okresie przedakcesyjnym nie dały rezultatu. Co będzie, gdy nie uda nam się wyeksportować tej nadwyżki. - Drób znalazł się na liście 200 towarów, które zagrożone są opodatkowaniem tzw. nadmiernych zapasów w momencie akcesji - powiedział Grzegorz Dybowski z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa.
W ubiegłym roku wyprodukowaliśmy około 900 tys. ton drobiu. Z czego 90% sprzedaliśmy w kraju, a tylko 10 trafiło za granicę. Głównymi odbiorcami naszego mięsa drobiowego są Niemcy.