Przedsiębiorstwa o szczególnym znaczeniu dla gospodarki narodowej, zajmujące się hodowlą roślin uprawnych i zwierząt gospodarskich, trafią prawdopodobnie pod młotek. Ministerstwa: rolnictwa i skarbu, nie wykluczają możliwości ich prywatyzacji. Na liście znalazło się 58 firm.
Resort skarbu już przygotowuje pilotażowy program prywatyzacji jednej z nich - Stacji Hodowli i Unasienniania Zwierząt w Bydgoszczy. Realizacja rządowych planów może oznaczać utratę przez państwo kontroli nad genetycznym materiałem roślinnym i zwierzęcym wykorzystywanym w polskich gospodarstwach. To jeszcze jeden ukłon w stronę międzynarodowych korporacji biotechnologicznych.
Listę pięćdziesięciu ośmiu spółek o szczególnym znaczeniu dla gospodarki narodowej ustalił w kwietniu br. minister rolnictwa w drodze rozporządzenia. Znalazły się na niej firmy należące do Agencji Nieruchomości Rolnych (dotychczas Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa). Sześć z nich zajmuje się ogrodnictwem, jedenaście hodowlą roślin rolniczych, a pozostałe hodowlą zwierząt, z tego dwadzieścia hodowlą koni. Znajdujące się w spółkach zwierzęta stanowią tzw. zasób hodowlany, który umożliwia realizację krajowych programów hodowlanych.
Przygotowywana prywatyzacja bydgoskiej Stacji Hodowli i Unasienniania Zwierząt, jak tłumaczy wiceminister skarbu Józef Woźniakowski, zmierza do przejęcia zakładu przez hodowców. Proces jest jeszcze w fazie wstępnej, ale wiceminister rolnictwa Józef Pilarczyk nie ukrywa, że spółki mogą zostać sprywatyzowane, jeśli zgodzi się na to Rada Ministrów. Nabywać będą je mogły wszystkie firmy obecne na polskim rynku materiału genetycznego. Dotyczy to zatem również zagranicznych koncernów, które dominują na polskim rynku nasienniczym i z pewnością zainteresowane będą osiągnięciem pozycji monopolisty.
Sceptycznie propozycje ministerstwa ocenia Agencja Nieruchomości Rolnych, argumentując, iż po ewentualnej prywatyzacji spółek trudno będzie mówić o prowadzeniu prac hodowlanych na właściwym poziomie. Ponadto wiązać się ona będzie z utratą niezależności i skazaniem polskich rolników na zakup importowanego materiału hodowlanego, zarówno zwierzęcego, jak i roślinnego, który może być droższy, a na dodatek nie gwarantować odpowiedniej jakości.
Realizacja propozycji ministerstwa rolnictwa dotyczących sprywatyzowania
spółek zajmujących się produkcją materiału genetycznego mogłaby zatem oznaczać
utratę niezależności i bezpieczeństwa w dziedzinie zaplecza hodowlanego. Zasoby
genetyczne wyhodowane w Polsce są bowiem dostosowane do polskich warunków; są po
prostu bardziej odporne. Prowadzenie własnych programów hodowlanych uniezależnia
od ewentualnych chorób czy epidemii w innych krajach. Pozwala także prowadzić
prace hodowlane nie zawsze zbieżne z interesami zagranicznych firm
hodowlanych.
Rośliny hodowlane pochodzące ze spółek Agencji
Nieruchomości Rolnych w ubiegłym roku stanowiły 35 proc. odmian roślin wpisanych
do specjalnego rejestru wszystkich tych gatunków, które można uprawiać w Polsce.
Spośród nich 58 proc. stanowią rośliny wyhodowane w Polsce. Mimo że udział w
rynku spółek należących do Agencji Nieruchomości Rolnych maleje, to jednak nadal
jest znaczący.
Dyrektor Departamentu Produkcji Roślinnej w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju
Wsi Bożena Nowicka na pytanie, jak dotowanie badań nad postępem biologicznym
wygląda w innych krajach europejskich, odpowiada, że na ogół nie jest to
regulowane żadnym aktem prawnym. Najczęściej jednak naukowcy tworzą programy,
realizowane we współpracy z rolnikami, o których dofinansowanie występują do
rządów poszczególnych krajów. Zgodnie z zapisami traktatu akcesyjnego Polska po
akcesji będzie mogła wystąpić do Komisji Europejskiej o zezwolenie na
kontynuowanie wsparcia przez kolejne trzy lata. Po tym okresie trzeba znaleźć
inne rozwiązanie, dotyczące współfinansowania nakładów na postęp biologiczny z
budżetu.
W 2002 r. produkcja nasienna w Polsce prowadzona była na
obszarze 24 tys. hektarów. Na ponad 70 proc. tej powierzchni uprawiano zboża, na
11,4 proc. - rośliny strączkowe, a na pozostałym obszarze m.in. ziemniaki, trawy
i rośliny motylkowe. Produkcja spółek ogrodniczych skupia się w dużej mierze na
warzywach, które zajmują 64 proc. upraw.
Sytuacja finansowa spółek zajmujących się produkcją nasienniczą jest zróżnicowana. Pogarszają ją trudności związane ze zbytem produktów rolnych i niskie ceny przy jednocześnie rosnących kosztach produkcji. Z podobną sytuacją mamy do czynienia w obszarze zwierząt. Jak poinformował wiceminister rolnictwa, w przypadku koni podstawowe znaczenie mają cztery spółki: Białka, Łąck, Sieraków i Bogusławice, które administrują jeszcze sześcioma stadami, w tym Zakładem Treningowym. Prężnie rozwija się hodowla zwierząt w prywatnych gospodarstwach. Nadal jednak konie czystej krwi wyhodowane w spółkach Skarbu Państwa nie mają sobie równych.
Brak dostatecznych państwowych środków na postęp biologiczny i coraz mniejsze pogłowie koni w Polsce skutkuje redukcją liczby ogierów wykorzystywanych do produkcji materiału genetycznego. W tym roku jest ich 970, w przyszłym natomiast liczba ta ma zmaleć do 900, a w 2005 r. - do 850. Dofinansowanie z Funduszu Postępu Biologicznego wynosi jedynie 30-40 proc. kosztu utrzymania zwierząt. Pozostałe środki stadniny muszą wypracować same.
Trudna sytuacja ekonomiczna w polskim rolnictwie nie wpływa na poprawę koniunktury w spółkach zajmujących się hodowlą roślin i zwierząt. Maleje zainteresowanie zakupem relatywnie drogiego, z punktu widzenia rolników indywidualnych, materiału hodowlanego produkowanego przez spółki ANR - wynika z informacji Agencji. Nadal jednak postęp biologiczny, który odbywa się dzięki działalności tych spółek, decyduje o dochodach w polskim rolnictwie.
Zdaniem parlamentarzystów z sejmowej komisji rolnictwa, nakłady z budżetu na postęp biologiczny są zbyt niskie w stosunku do potrzeb. Członkowie komisji oczekują także stworzenia wieloletniej strategii rozwoju sektora. W przeciwnym wypadku cały dorobek hodowlany, z którego dziś korzysta polskie rolnictwo, może zostać bezpowrotnie utracony.