Wielu producentów owoców miękkich nie stać na zakup środków ochrony roślin. Część plantacji np. porzeczek zostanie zaoranych. Tegoroczny sezon producenci owoców miękkich - z powodu bardzo niskich cen - zakończyli z dużymi stratami. Teraz starają się na wszystkim oszczędzać, także na środkach ochrony roślin.
- Porzeczki na moich polach atakują między innymi choroby grzybowe - mówi plantator spod Świecia nad Wisłą. - Na kupno środków ochrony roślin już mnie nie stać, więc przyjdzie porzeczki zaorać.
Minimum ochrony
Plantację porzeczek Bogusława Bylickiego
ze wsi Brzezie (gm. Brześć Kuj.) zaatakował pryszczarek pędowy. Choć rolnik
także poniósł w tym roku straty, wykonał podstawowe zabiegi. - Poniosłem
jednak dodatkowe koszty, a nadziei na lepszą cenę w przyszłym roku nie mam
- dodaje. - Minimum ochrony trzeba wykonywać co roku - twierdzi Barbara
Błaszczyńska z Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Zarzeczewie. - Nie można na
tym oszczędzać, bo potem plantacje będą nie do uratowania.
Jej zdaniem o takich "oszczędnościach" mówią nie tylko właściciele plantacji
porzeczek, ale także np. sadów wiśniowych.
- Gdybym miał pewność, że w
przyszłym roku przynajmniej nie stracę na owocach, to wziąłbym kredyt na kupno
oprysków - twierdzi rolnik spod Świecia. - Pewności jednak nie mam, bo
nawet ministerstwo rolnictwa nie potrafi zawalczyć w Brukseli o ochronę unijnego
rynku.
Spokój urzędnika
- Rozmowy w Brukseli na ten temat
są prowadzone - zapewnia Małgorzata Książyk , rzecznik ministerstwa
rolnictwa. - Lista produktów, które mają zostać objęte ochroną, ciągle
powstaje.
Owoce miękkie, których Polska jest jednym z największych producentów w Europie, też mają się na niej znaleźć. Rolnicy obawiają się jednak, że stanie się to zbyt późno. - Czekamy też na wyjaśnienia Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta w sprawie zmowy cenowej w skupach - mówi Bylicki.
W połowie lipca podmiotom skupowym zaczęły przyglądać się dwie delegatury UOKiK: w Lublinie i w Łodzi, a nawet sama centrala urzędu. Wyników nie ma do dziś i nie wiadomo, kiedy będą.