Działacze Greenpeace i Fundacji Dzika Polska chcą, by specjaliści od ekologii lasu ocenili, czy trwająca w Puszczy Białowieskiej wycinka drzew ma związek z zagrożeniem kornikiem, czy też jej powody są inne.
W czwartek po raz trzeci ekolodzy zablokowali pracę ciężkiego sprzętu do wycinki lasu w okolicach Czerlonki w Puszczy Białowieskiej. Mówią, że protestują, "by dać naukowcom czas zbadać legalność wycinki". Na miejscu protestu w okolicach Czerlonki w czwartek jest straż leśna i policja; kilkanaście osób wylegitymowano.
W związku z wycinkami na terenie nadleśnictwa Białowieża i Hajnówka obowiązują zakazy wstępu do lasu.
Marianna Hoszowska z Greenpeace Polska poinformowała PAP, że protestujący uważają, że martwe drzewa są wycinane po to, by leśnicy pozyskali i sprzedali to drewno. Ich zdaniem nie chodzi o walkę z kornikiem, czy poprawę bezpieczeństwa, a tak tłumaczą to leśnicy. Chcą, by sprawę ocenili naukowcy.
Protestujący postulują, by te kwestie rozstrzygnęli niezależni badacze od ekologii lasu, dendrolodzy, specjaliści od martwego drewna. Hoszowska mówiła, że kornik "interesuje się" i żywi żywym drewnem, a nie martwym, dlatego protestujący uważają, że martwe drzewa w puszczy powinny zostać, nie powinno się ich wycinać.
"Jesteśmy w kontakcie z naukowcami zajmujący się m.in. ekologią lasu, trwają rozmowy. Jesteśmy gotowi protestować do ich przyjazdu" - powiedziała Hoszowska.
30 maja Rada Gminy Białowieża przyjęła krótkie stanowisko (opublikowano je 2 czerwca), w sprawie zakazu wstępu do Puszczy Białowieskiej; radni opowiedzieli się za tym, by "przynajmniej wszystkie szlaki turystyczne w Puszczy Białowieskiej" były udostępnianie mieszkańcom i turystom.
(PAP)