Przyjedzie 18 prezydentów i premierów, w sumie prawie 900 gości. Alterglobalistów będzie pewnie kilka tysięcy.
Forum odbędzie się w dniach 28-30 kwietnia. Na oficjalny szczyt przyjadą głowy państw, politycy, bankowcy i biznesmeni. Zapewne też kilka tysięcy manifestantów z różnych krajów.
Obrady polityków i finansistów będą się odbywać w hotelu Victoria przy pl. Piłsudskiego. Kwartał miasta wokół placu to tzw. strefa pierwsza - będzie dostępna tylko dla zameldowanych na tym obszarze mieszkańców i osób tam pracujących, uczniów i studentów.
W strefie nie będzie można parkować, a mieszkańcy są proszeni o usunięcie samochodów z ulic i chodników, choć dopiero za kilka dni okaże się, gdzie będą mogli zostawić auta. Takie restrykcje oprócz rejonu placu Piłsudskiego obejmą też okolice Sejmu, Senatu i hotelu Sheraton, gdzie najważniejsi goście będą mieszkać, oraz park Łazienkowski.
Uwagę mieszkańców bardziej niż oficjalne obrady przyciąga antyszczyt organizowany przez alterglobalistów (nie lubią nazwy "antyglobaliści" wymyślonej przez dziennikarzy, bo są za globalizacją, ale alternatywną).
Warszawiacy boją się agresywnych starć manifestantów z policją i zniszczeń, co zdarzało się w innych miastach, gdzie odbywały się takie fora.
Organizacją antyszczytu zajmuje się Koalicja Grup Wolnościowych "Wa29". Wchodzą do niej: anarchiści, Zieloni 2004, działacze Pracowniczej Demokracji, Nowa Lewica Piotra Ikonowicza. Alterglobalistów popierają związki zawodowe zakładów Cegielskiego z Poznania, byli pracownicy łódzkiego Unioteksu, górnicy z Sierpnia '80, mazowiecka "Solidarność" i organizacje bezrobotnych. - Takie poparcie znaczy dla nas więcej niż przyjazd sław ruchu alterglobalistycznego w rodzaju Noama Chomsky'ego - podkreśla Arkadiusz "Owca" Zajączkowski, przedstawiciel Koalicji.
Oprócz alternatywnych obrad Koalicja planuje na 29 kwietnia manifestację - już złożyła w wniosek. Chce zająć pas ruchu od ronda Babka przez ulice graniczące z pierwszą strefą szczytu, m.in. Świętokrzyską i Nowy Świat do Al. Ujazdowskich. Organizatorzy zapewniają, że chcą uniknąć "palenia miasta". - Już o nas piszecie, nie musimy się uciekać do zadym - mówi Zajączkowski.
Mimo wszystko warszawiacy obawiają się, że z powodu demonstracji albo utrudnień w komunikacji (wciąż nie wiadomo, jak będą jeździć autobusy) nie dojadą do pracy. Śródmiejskie firmy wysyłają pracowników na "dobrowolne" urlopy. NBP na kilka dni przed szczytem zamontuje "specjalne zabezpieczenie powierzchni szklanych". Z kolei centrala BRE Banku (znajdująca się tuż za strefą pierwszą przy ul. Królewskiej) przygotowała dla pracowników śpiwory i jedzenie. - Na wypadek, gdybyśmy nie mogli wyjść na zewnątrz przez trzy dni - mówił nam jeden z bankowców.
Miejskie biuro edukacji chce wysłać dzieci przynajmniej z części śródmiejskich szkół na zielone szkoły. Sądy rejonowe odwołują rozprawy. Tylko sądy administracyjne i apelacyjny będą pracować normalnie. Na czas szczytu osłabnie życie kulturalne. Teatr Narodowy będzie nieczynny. W obawie przed ewentualnymi zniszczeniami zamykają się też teatry i kluby położone dalej od miejsca obrad.
Nie wszyscy jednak się boją. - Jak będzie więcej policji, to pewnie pójdzie mi więcej papierosów - mówi kioskarka z obrzeża pierwszej strefy. Na większy utarg liczy właściciel kebabu.