W eurosceptycznym Godziszowie w dniu wejścia Polski do unii chłopi będą siać grykę i sadzić kartofle. – Święto jest przecież dopiero w niedzielę – tłumaczą
W Godziszowie przeciwko unii opowiedzieli się prawie wszyscy. Jutro jednak
jak jeden mąż – czy im się to podoba, czy nie – będą w Europie. Większość nadal
krzywo patrzy na unię.
Co innego, jeśli chodzi o dopłaty. Dwudziestu chłopów
wzięło z Brukseli pieniądze na ciągniki.
W podjanowskiej gminie w zeszłorocznym referendum europejskim padł krajowy
rekord: na 3546 uprawnionych sprzeciw dla unii wyraziły 3082 osoby. Za wejściem
były zaledwie 433 osoby. – Gdyby głosowanie było teraz, przeciwników
przyłączenia byłoby jeszcze więcej – twierdzi Jan Jędzura, przewodniczący
Rady Gminy w Godziszowie.
– Za ziemniaki dają nam 20 złotych z metra,
połowę tego, co płacili dwa lata temu – mówi Stanisław Tomiło, właściciel
4,5-hektarowego gospodarstwa. – Żywiec tanieje, zboże tanieje, owoce tańsze
i jeszcze problem, gdzie je sprzedać. W górę idzie paliwo, nawozy, składki na
KRUS. Jak ma być dobrze? Może unia choć szachrajstwo ukróci –
dodaje.
W barze młody człowiek zamawia małe jasne z janowskiego browaru.
– Trzeba wspierać rodzimy przemysł – śmieje się. On czeka na wejście do
unii. – Teraz jest katastrofa. Nie można niczego dostać. W hurtowniach
pustki, gwoździe zamiast 3 złotych kosztują 5. Tylko nam płacą tyle samo. Jak
wejdziemy do unii, przynajmniej skończy się ta histeria.
Co będzie robił
w sobotę? – Siał grykę i sadził kartofle – odpowiada.
– Święto jest w niedzielę, albo jak ksiądz powie – tłumaczy.
Władze
gminy nie organizują europikniku. – Większość mieszkańców jest niezadowolona
z wejścia do unii. Nawet unijnej flagi nie wywiesimy, bo nie zamierzamy drażnić
ludzi – mówi przewodniczący Jędzura.
Wójt Andrzej Olech przyznaje, że
przez rekordowy wynik referendum miał trudności w pozyskiwaniu pieniędzy z
unijnych funduszy. Wytargował jednak z brukselskiej kasy dotację na budowę drogi
w Rataju i szkolnej sali sportowej w Godziszowie. Jako gospodarz prawie
25-hektarowego gospodarstwa kupił ciągnik, w połowie refundowany z programu
SAPARD.
– Przećwiczyłem procedury ubiegania się o pieniądze, by przekazać
wiedzę mieszkańcom gminy – tłumaczy.
Około 20 osób z Godziszowa skorzystało
już z dotacji na zakup ciągnika – przyznaje Józef Zbytniewski, kierownik
Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Janowie.
Na podwórku Edwarda
Chmiela stoi czerwony traktor Redller. Kosztował więcej niż niejedna limuzyna –
aż 100 tysięcy złotych. Połowę zapłaci unia. – Ale co to jest? – pyta
retorycznie Chmiel i porównuje traktowanie naszych rolników z tymi z krajów
„piętnastki”.
– Spokojnie tato, to tylko początek – przerywa jego syn
Leszek. – Jeśli unia będzie nam pomagać, wykorzystam każdą szansę. Za 2–3 lata
będę wiedział, co warte są obietnice. Jak nie my, to nasze dzieci dożyją
dobrobytu.